W kolejnych słowach wyjaśnił, czego tyczy się jego gorący apel. "Wczoraj w Bydgoszczy prawdopodobnie zgubiłem wizytownik Hugo Bossa z klipsem, w którym był: dowód osobisty, karty i prawo jazdy. Liczę na moc Facebooka. Proszę o udostępnianie - napisał nasz dwukrotny wicemistrz olimpijski i mistrz świata w rzucie dyskiem. Swój wpis opatrzył zdjęciem zguby. 34-letni dyskobol szybko przekonał się, że dobre czyny powracają, często w najmniej spodziewanym momencie. Ogromny ciałem i wielki sercem Małachowski wielokrotnie angażował się w akcje charytatywne, bez żadnego żalu rozstając się nawet z najbardziej drogocennymi trofeami. Tak było m.in. w 2016 roku, gdy oddał prawdziwie drogocenny skarb, czyli wywalczony w Rio de Janeiro srebrny medal igrzysk olimpijskich, przekazując go na licytację dla chorego chłopca. Jakaż wielka była jego radość, gdy mógł poinformować, że nabywcami będzie rodzeństwo Dominika i Sebastian Kulczyk, a wylicytowane pieniądze bardzo pomogły w leczeniu oka dziecka. "Wszystko daje mi powera, ale bardzo cieszę się, gdy mogę komuś pomóc. Tym bardziej małym, Bogu ducha winnym dzieciakom i ich rodzicom, którzy nie mają szansy i możliwości, aby zebrać pieniądze na operację. Pomaganie jest super sprawą" - tłumaczył w rozmowie z "Gazetą Krakowską". Tym razem szczęście uśmiechnęło się do sportowca, bowiem wizytownik trafił na uczciwą znalazczynię, którą okazała się niejaka pani Marta. "Dzięki Pani Marcie oraz wam wszystkim dziękuję za udostępnianie posta. Dokumenty są u mnie. Dla pani Marty kwiaty, a dla państwa brawa. Pozdrawiam i jeszcze raz bardzo dziękuję za pomoc" - napisał zadowolony Małachowski. Ta akcja pokazała siłę mediów społecznościowych, które z powodzeniem mogą być wykorzystywane w dobrej sprawie. Wpis z apelem lekkoatlety doczekał się ponad 30 tysięcy udostępnień. AG