- Teraz najbardziej brakuje mi wolności, że nie mogę robić tego co chcę. Muszę zadbać, żeby rodzina i znajomi byli zdrowi dlatego powstrzymuję się od robienia wielu rzeczy. Brakuje mi spotkań z rodziną, treningu z prawdziwego zdarzenia. Nigdzie nie wychodzimy, nie wyjeżdżamy, czasami tylko idę do sklepu lub wybieramy się na rower z partnerką i synem - powiedział. Piotr Małachowski dostrzega pozytywne strony pandemii. Wreszcie może spędzać więcej czasu na zabawach z pięcioletnim synkiem Henrykiem. - Poznaję bardziej moją rodzinę. Dostrzegłem, że syn bardzo się rozwinął, nie było mnie za bardzo wtedy, kiedy uczył się chodzić i mówić, dlatego teraz nadrabiam ten stracony czas. Cieszę się, że potrafię go czymś zainteresować, że mogę mu pokazać mój sport, ale też inne dyscypliny - podkreślił. Mistrz świata w rzucie dyskiem z 2015 roku w kwietniu przeszedł zabieg czyszczenia kolana. W sierpniu po igrzyskach w Tokio miał zakończyć bogatą w sukcesy karierę, przełożenie igrzysk spowodowało, że przynajmniej przez rok będzie jeszcze kontynuował starty. Póki co nie odbył jeszcze rozmowy z trenerem Gerdem Kanterem, z którym umowa kończy się właśnie w sierpniu. - Obecnie jestem w procesie rehabilitacji, w stu procentach skupiam się na powrocie do zdrowia i przygotowaniach do przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Tokio. Mój dzień w dużej mierze wypełnia też odrabianie lekcji z synem - stwierdził. Piotr Małachowski we wrześniu planuje wziąć ślub. Z powodu pandemii, jak na razie, nie można jednak organizować większych imprez niż dla 50 osób, dlatego data wesela nie jest jeszcze ostatecznie ustalona. Niewykluczone, że termin ślubu zostanie przesunięty, choć przyszła młoda para nie chce zmieniać planów. W trudnych chwilach jednemu z najlepszych dyskoboli na świecie pomaga właśnie partnerka i syn. - Widzę, że Henryk ma naprawdę bardzo fajną duszę i pięćdziesiąt pomysłów na minutę. Zawsze coś kombinuje, wszystko się mu przydaje, nie możemy wyrzucić do kosza nawet wydaje się zbędnego pudełka. On niczego nie wyrzuca, to też uświadamia mi, że czasami warto dać jakiejś rzeczy jeszcze drugie życie. Nie jestem majsterkowiczem, ale on pokazuje mi, że czasami warto coś naprawić, niekoniecznie musimy kupować nowe przedmioty. W tych trudnych sytuacjach z synem jest śmiesznie i wesoło, sam namawia mnie i mobilizuje do jeszcze większej aktywności fizycznej - wyznał.