Piotr Lisek zaskoczony w domu. To był skok na miarę mistrzostw świata
"Lisek w domu" - pod takim szyldem Piotr Lisek, nasz utytułowany tyczkarz, od 2018 roku organizuje mityng w rodzinnych Dusznikach, w którym setki widzów obserwuje zmagania specjalistów w skoku o tyczce. I zawsze Lisek... był wybitnie niegościnny, zgarniał wszystkie trofea, zawsze skakał w przedziale 5.71 m - 5.82 m. Teraz też zmieścił się w tym przedziale, uzyskał 5.72 m. Tyle że do wygranej ten rezultat nie wystarczył, bo 5.82 m pokonał były rekordzista świata Renaud Lavillenie.

Piotr Lisek jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w polskiej lekkiej atletyce, choć przecież z grona najlepszych tyczkarzy świata raczej już wypadł. Dziś walka o medale na igrzyskach czy mistrzostwach świata rozstrzyga się na poziomie sześciu lub niemal sześciu metrów, Armand Duplantis jest zaś poza zasięgiem wszystkich.
Lisek z kolei od jakiegoś czasu jakby zawieszał swoje możliwości na pułapie 5.75 - 5.82 m, a i to nie przychodziło regularnie. Zmienił przed tym sezonem tryb przygotowań, sporo czasu spędził w USA u boku Sama Kendricksa. W Dusznikach, podobnie jak w piątek, u jego boku nie było też trenera Marcina Szczepańskiego, który większe sukcesy osiąga teraz z Emanuilem Karalisem.
Co z tego wyniknie, przekonamy się niebawem. Zawodnik KMS Szczecin ma za sobą dwa konkursy, w obu zaliczył 5.72 m, to wyniki co najmniej przyzwoite. Pytanie, czy jest w stanie iść w górę, dołożyć do tego nie 10, ale może 15 czy 20 cm. Jeśli tak, możemy spodziewać się ciekawej jesieni w Tokio.
Lekkoatletyka. Były rekordzista świata i mistrz olimpijski najlepszy w Dusznikach. A Piotr Lisek tuż za nim
W piątek w Chorzowie Lisek wygrał Memoriał Janusza Kusocińskiego, skacząc właśnie 5.72 m. Celem na tę chwilę chwilę jest jednak 5.82 m - tyle wynosi minimum do wrześniowych mistrzostw świata w Tokio. Rok temu właśnie w Dusznikach zaliczył tę wysokość, w pierwszym starcie sezonu. Już miał spokój z dostaniem się na igrzyska w Paryżu. I znów był wtedy niegościnny, znów, po raz czwarty, wygrał cały mityng.
Teraz liczyliśmy na powtórkę z historii, która byłaby właśnie spełnieniem wymogów do występu w stolicy Japonii. I taki skok został oddany, ale... nie był dziełem najlepszego obecnie Polaka.
Dwa dni, w zimnym Chorzowie, Lisek cieszył się ze swojego rezultatu. - Tym, którym nic nie pasuje, to zawsze będę krytykować taki wynik, a ja się cieszę z tego otwarcia. Pierwszy start nigdy nie należy do łatwych, bo nie wiadomo, w jakim miejscu się znajdujemy - mówił wówczas 32-letni zawodnik.

Dziś w wielkopolskich Dusznikach pogoda była o niebo lepsza niż w piątek na Śląsku, warunki wręcz stworzone do rywalizacji. I od początku było jasne, że od zwycięstwo powalczą tu Lisek oraz były rekordzista świata, jedyny między erą Siergieja Bubki i Armanda Duplantisa. Czyli Renaud Lavillenie, dziś już 39-letni, ale przecież wciąż zawodnik wybitny. Po serii trzech chudych sezonów, w których nie był w stanie pokonać nawet 5.75 m, w lutym tego roku skoczył w hali 5.91 m. A to już coś znaczy.
W Dusznikach 38-letni Lavillenie strącił poprzeczkę na 5.52 m, ale za chwilę się poprawił. 5.72 m zaliczył w pierwszym podejściu. Tu jeszcze Polak miał przewagę, on był bezbłędny na 5.42 m, później na 5.62 m i 5.72 m. Ale skakanie na 5.82 m już wszystko zmieniło.
To, co zrobił Polak, to była brawura. Tylko on tego dokonał w historii, a potem obraził się
Lisek był dość blisko w trzeciej próbie, jak to ocenił podczas transmisji w TVP Sport Sebastian Chmara, prezes PZLA, "przegrał walkę w powietrzu". Prędkość była dobra, odbicie także. Niewykluczone, że ta sztuka mu się wkrótce uda. Lavillenie z kolei skoczył 5.82 m, zapewnił sobie wygraną. 5.87 m opuścił, na 5.92 m trzy razy strącił poprzeczkę. On więc zaliczył wysokość, która oznacza kwalifikację do mistrzostw świata, choć miał już ten warunek spełniony.
- Gigant, w tym wieku, ta chryzma. Widać, że się odrodził i się tym bawi. I cały czas robi to, co kocha. Ja czerpię z tego inspirację, fajnie było się spotkać. I mam nadzieję, ze spotkamy się też na mistrzostwach świata, a ja już niedługo się tam dostanę - ocenił Lisek w rozmowie z Aleksandrem Dzięciołowskim w TVP Sport.
I dodał: - W Chorzowie było pierwsze miejsce, tu jest drugie, choć wysokość ta sama. Więc mniej smakuje. Ale nie jestem smutny, bo "Lisek w domu" znów wypalił. Mieliśmy wysokie skakanie i duże zainteresowanie - mówił polski as, który w sobotnie południe odbywał zajęcia sportowe z dziećmi.
Najlepsza ósemka mityngu "Lisek w domu" w Dusznikach:
- 1. Renaud Lavillenie (Francja) - 5.82 m
- 2. Piotr Lisek (Polska) - 5.72 m
- 3. Ben Broeders (Belgia) - 5.62 m
- 4. Austin Miller (USA) - 5.62 m
- 5. Gillian Ladwig (Niemcy) - 5.52 m
- 6. Ethan Cormont (Francja) - 5.42 m
- 7. Matt Ludwig (USA) - 5.42 m
- 8. Robert Sobera (Polska) - 5.22 m
Zobacz również:
- Człowiek z kosmosu, Sztokholm oszalał. Duplantis znów z rekordem świata
- Niespodziewany rekord kraju w biegu Skrzyszowskiej. Święto w Sztokholmie
- Polka lepsza od medalistki olimpijskiej z Paryża. Rekordzistka świata pokonana
- O 3.15 wszystko było już jasne. Polska olimpijka walczyła w USA o tytuł. Do trzech razy sztuka

