Piotr Lisek pięknie przywitał się z kibicami w Gorzowie Wielkopolskim. Na rozbiegu pojawił się z filiżanką kawy, a następnie wykonał tradycyjne salto. Dał prawdziwe show. - Mama była na stadionie, więc poprosiłem ją o to, by przyniosła mi kawę, bo miałem trochę czasu do swoich skoków. Przyniosła mi ją w filiżance zamiast w papierowym kubku. Od razu pomyślałem, że nie mogę nie wykorzystać tego, bo nie byłbym sobą - śmiał się Lisek w rozmowie z Interia Sport. Wielkie wzruszenie polskiej gwiazdy. "Ten medal jest dla mnie jak złoto" Niewysokie loty Piotra Liska. "Podchodzę do tego spokojnie" I to były jedne z niewielu powodów do tego, by naszego multimedalistę wielkich imprez oklaskiwać na stadionie. Lisek oddał bowiem tylko cztery skoki w konkursie, w tym tylko jeden udany. Na 5,46 m poleciał wysoko nad poprzeczką, ale potem trzykrotnie strącił 5,61 m i tym samym po złoto sięgnął Robert Sobera, który tę wysokość pokonał. - Wiadomo, że chciałbym skoczyć wyżej i lepiej. Te skoki były zaskakująco dobre. Aż się zdziwiliśmy, że wystarczyło tona drugie miejsce w mistrzostwach Polski - żartował nasz tyczkarz, ale zaraz z powagą tłumaczył: - Patrząc na moje skoki z boku, to one były naprawdę bardzo dobre od strony technicznej. Nie przewidzieliśmy tylko tego, że skoki będą "jechały" tak bardzo w przód. Skakałem na prawie najtwardszej tyczce w swojej karierze, a jednak coś poszło nie tak. To obrazuje jednak, że jestem w dobrej dyspozycji, bo taką tyczkę powinienem brać na 6,10 m. Podchodzę jednak do tego spokojnie. Lisek ma pewne problemy przy okazji mistrzostw Polski. Przecież dla niego ten srebrny medal był dopiero siódmym w karierze w MP. W sumie wygrywał trzy razy. Lisek przed MŚ w Budapeszcie wystąpi jeszcze trzy razy. - To i tak niewiele, jak na mnie. Nie chcę się zassać na treningu, tylko chcę poczuć adrenalinę startową, bo to mnie mobilizuje. Lubię dużo skakać. I już - zakończył. Z Gorzowa Wielkopolskiego - Tomasz Kalemba, Interia Sport Dosięgnął magicznej granicy i pojawiły się problemy. Nie zamierza odpuszczać