Interia: Jest Pan związany z Festiwalem Biegowym od samego początku. Jak to się stało, że wziął Pan w nim udział po raz pierwszy? Piotr Bodanka: Moja przygoda z bieganiem rozpoczęła się w latach 2008 - 2009. To były pojedyncze starty w lokalnych zawodach. Potem zobaczyłem informację, że startuje Festiwal Biegowy w Krynicy, to był rok 2010. Jako ambitny, początkujący biegacz marzyłem żeby przebiec kiedyś maraton, Festiwal Biegowy ogłaszał się jako najtrudniejszy maraton w Polsce więc... postanowiłem wystartować i spełnić to swoje biegowe marzenie. Do startu miałem pół roku, więc wystarczający czas na treningi i przygotowania do "królewskiego dystansu". Decyzja zapadła - zapisałem się, a pół roku później byłem już na starcie biegu. Trasa prowadziła z Nowego Sącza do Krynicy i praktycznie przez pierwszych 35 kilometrów biegliśmy pod górkę - 440 m przewyższenia - tyle trzeba było się wspinać. Dopiero ostatnie 7 km to zbieg w dół. Ukończyłem ten pierwszy maraton w 3 godziny 30 minut i 16 sekund, byłem mega zadowolony. Pierwszy maraton pamięta się szczególnie. Po roku znowu wróciłem do Krynicy. Też żeby pobiec w maratonie? Też maraton, i w następnym roku też, i w następnym... Przez pierwszych 6 lat maraton był moim głównym biegiem na Festiwalu. Wymagająca trasa, do tego dochodziły piękne widoki i czyste powietrze z dala od miejskiego zgiełku. Ukończyć maraton w Krynicy to już było coś. W kolejnych latach brałem udział także w biegach na innych dystansach: półmaraton, 15 i 10 kilometrów, ale również w krótszych. Czy w tym roku również będzie Pan biegł w maratonie? Prawdopodobnie tak, chciałbym wrócić do tego dystansu, ale wciąż waham się między dwoma opcjami - maraton albo debiut w biegu górskim ultra na 61 kilometrów. Bieg 7 Dolin, bo o nim mowa, ultramaraton szlakami Beskidu Sądeckiego. Główny dystans to 100 kilometrów. Zawodnicy żeby go ukończyć - mają 17,5 godziny. Startują o 2.30 w nocy i biegną między innymi wspinając się na Radziejową (1262 m n.p.m.) czy Jaworzynę Krynicką (1114 m n.p.m.). Są to typowe biegi po górskie z licznymi podbiegami i zbiegami, z przewyższeniem +/- 3 765 m. To coś dla doświadczonych biegaczy o żelaznej kondycji potrzebnej do wielogodzinnego wysiłku. W Biegu 7 Dolin mamy do wyboru dystanse: 100, 61 i 36 kilometrów. Z roku na rok biegi górskie cieszą się coraz większą popularnością, często frekwencją przewyższają inne. Czy przygotowanie do maratonu trwa cały rok? Pan codziennie biega? Codziennie nie można ćwiczyć, bo trzeba dać organizmowi czas na regenerację i wypoczynek. Co prawda można robić lekkie, krótkie treningi codziennie, jednak dystans maratoński potrzebuje trochę więcej. Osobiście staram się biegać 3-4 razy w tygodniu. Po wysiłku organizm potrzebuje czasu aby się zregenerować i przystosować do nowych obciążeń treningowych w przyszłości. Nasze ciało skonstruowane jest w ten sposób, że odpoczywając po treningu, za każdym razem podnosimy swoją wydolność. Odpoczynek jest więc bardzo ważnym elementem treningu. Bardzo ważna jest też systematyczność i wytrwałość. Co zmieniło się w Festiwalu Biegowym na przełomie tych 12 lat? W 2010 roku festiwal trwał dwa dni. W piątek działało tylko biuro zawodów i można było odebrać pakiet startowy, zapisać się na bieg. Biegi odbywały się w sobotę i niedzielę. W programie było tylko kilka biegów: Bieg 7 Dolin na 100 kilometrów, Życiowa Dycha - 10 kilometrowy bieg uliczny, górski Bieg na Jaworzynę. Była też sztafeta 42 km ze Słowacji z Bardejova do Krynicy podzielona na 7 odcinków. Każdy z zawodnik biegł kilka kilometrów. W niedzielę był tylko Koral Maraton, biegi dla kobiet i dzieci. Wszystkich dystansów było może osiem. Teraz Festiwal rozrósł się, zaczynamy biegać od piątku i trwa on do niedzieli. Biegów jest ponad 20. Mamy na przykład bieg w krawacie, na 600 metrów. Żeby ukończyć nie trzeba nawet specjalnie trenować, warunek trzeba biec w krawacie. Również biegi na 3, 5 czy 7 kilometrów. Wszystko zależy od poziomu, wytrenowania i własnych umiejętności. Nie trzeba od razu być maratończykiem żeby wziąć udział w Festiwalu Biegowym i cieszyć się jego atmosferą. Jest też bieg przebierańców. Nie było go w pierwszej edycji. Cieszy się wielkim zainteresowaniem, bo przebrania zawodników są bardzo różne i starannie wykonane. Jest to bieg w formie rekreacyjnej. W biegu tym wygrywają najciekawiej przebrane osoby. Liczy się dobra zabawa. A teraz Pan nie tylko biega ale też promuje wydarzenie. Jest Pan Ambasadorem Festiwalu Biegowego. Tak. W 2012 roku na stronach internetowych organizator Festiwalu zapraszał, żeby zostać ambasadorem. Ambasadorzy to ludzie czynni, aktywni, uczestniczący w życiu sportowym, lubiący bieganie. Niektórzy startują w imprezach biegowych w całym kraju. Ilu was jest? Mamy ponad 150 Ambasadorów Festiwalu Biegowego w Polsce i nie tylko, bo mamy kilku ambasadorów ze Słowacji i jednego z Serbii. Naszym zadaniem jest być wizytówką Festiwalu Biegowego, zarażać innych bieganiem, zachęcać do startów, opowiadać o tym festiwalu, rozdawać ulotki, gadżety, prowadzić zapisy. Jesteśmy jego przedstawicielami. Wyobraźmy sobie, że startuje Pan w imprezie w innym mieście. Czy na koszulce biegowej będzie widoczne, że jest pan Ambasadorem? Tak. Z reguły przy zapisach na biegi można wpisać też nazwę klubu i ja często wpisuję: Ambasador Festiwalu Biegowego. Widać to wtedy na liście wyników. Jako Ambasadorzy mamy też swoje stroje startowe i łatwo nas zauważyć na różnych imprezach. Koszulka ma na piersiach logo “Festiwal Biegów" a z tyłu, dużymi literami: “Ambasador Festiwalu Biegów". Jak wyglądają kulisy Festiwalu Biegowego? Festiwal to nie tylko biegi ale też “Forum Sport, Zdrowie, Pieniądze", które od lat prowadzi prelekcje i spotkania ze znanymi osobistościami, trenerami, zawodnikami na światowym poziomie, którzy zdobywali medale na mistrzostwach Polski, świata czy igrzyskach olimpijskich. Brali w nim udział na przykład Irena Szewińska, Małgorzata Sobańska, Jerzy Skarżyński, Henryk Szost czy aniołki Matusińskiego: Iga Baumgart-Witan i Małgorzata Hołub-Kowalik. Prelekcje są otwarte, każdy może przyjść i posłuchać, o czym do powiedzenia ma na przykład znakomity himalaista Denis Urubko, dziennikarz sportowy Przemysław Babiarz, czy generał Roman Polko - osoby nie zawsze związane z bieganiem, ale dla których sport jest jakąś cząstką życia i którzy mogą podzielić się doświadczeniem, radami, poopowiadać o swoich sukcesach. Są też prelekcje fizjoterapeutów i trenerów, którzy wyjaśnią, jakie robimy błędy w trakcie biegania. Jaki, Pana zdaniem, jest ten najczęstszy? Zaczynając bieganie większość często popełnia ten sam błąd - biega za szybko i za dużo. A to nie na tym polega. Często przytrafiają się wówczas kontuzje, bo nie jesteśmy przygotowani do takich obciążeń. I zamiast biegać szybciej, zmęczony organizm biega wolniej, często występuje wówczas zniechęcenie. Jaki powinien być pierwszy bieg początkującego, który nie brał udziału w Festiwalu Biegowym. ? Wszystko zależy od kondycji, w jakiej znajduje się dany biegacz. Przykładowo - ktoś, kto nigdy nie biegał może oczywiście przyjechać i wystartować, radzę jednak krótsze dystanse. Dobrze sobie w domu, przed startem, zrobić kilka treningów i zobaczyć, czy możemy przetruchtać 5, 10 czy 15 minut bez zatrzymania. A potem? Chcąc wystartować, jeżeli miałby być to pierwszy w życiu bieg, to 10 km jeszcze bym odradzał, ale te 5 czy 3 kilometry czemu nie. Jest bieg na 1 milę albo na 1 kilometr jak najbardziej tak. Biegacz, który nigdy nie biegał, jest w stanie to ukończyć. Limity czasowe w biegach w Piwnicznej, które mamy, pozwalają na to, żeby niekoniecznie całą trasę biec. Można przykładowo biec 5 minut a potem przejść do marszu, odpocząć 2 minuty i znowu sobie biec. Można biec truchcikiem. Bo w bieganiu nie chodzi o to, żeby być zawsze najlepszym, ale też żeby dotrzeć do mety. Można być ostatnim zawodnikiem i uważam, że Ci ostatni tracą więcej energii i więcej sił wkładają w rywalizację niż czołówka, która na przykład przebiegnie 10 km w pół godziny. Bo ostatni zawodnik biegnąc przez te 1,5 godziny czy dłużej, tak samo walczy na trasie ze swoimi słabościami, nierzadko dając z siebie wszystko. To tak właśnie jest, że ci którzy biegną dłużej, zasługują większe uznanie. Czyli nie wstyd być ostatnim zawodnikiem na mecie? Oczywiście, że nie. Tak jak mówię, ci którzy biegną wolniej i są pod koniec, dużo więcej czasu na ten bieg poświęcają i dużo więcej energii i serca wkładają, żeby dotrzeć do końca. Najważniejsze, żeby dotrzeć bezpiecznie. Na mecie każdy zawodnik jest zwycięzcą. A to chyba nie jest możliwe bez wygodnych butów. Jak biegacze powinni dobierać sobie buty? Przy dłuższych biegach komfort jest ważny. Buty przede wszystkim muszą być o numer większe. Bo przy dłuższych dystansach noga pracuje i na tą pracę potrzebuje miejsca żeby uniknąć otarć. Jak zacząłem biegać, to bardzo się dziwiłem, dlaczego mam nosić o numer większy. A rzeczywiście daje to komfort. Przy długich dystansach noga jest obciążona, puchnie a musi czuć się swobodnie w bucie. Warto kupując w sklepie doradzić się sprzedającego, wcześniej poszukać też informacji o doborze butów których mnóstwo znajdziemy w internecie. Wszystko zależy od wielu czynników, np. od tego gdzie chcemy biegać. Po asfalcie, chodniku w mieście, w terenie, po lesie czy górach. A koszulki? Teraz mamy takie materiały, że koszulki są przewiewne, odprowadzają wilgoć na zewnątrz. Właśnie z takich materiałów technicznych polecam koszulki. Zazwyczaj jeżeli ktoś dużo startuje w biegach, to takie koszulki techniczne są w pakiecie startowym. Do tego, wiadomo, jakieś spodenki, legginsy, skarpetki także wykonane w tej technologii, będzie bardziej komfortowo. Ale przede wszystkim trzeba się ubrać tak, żeby czuć się nieskrępowanie, luźno. Biegniemy z pustym żołądkiem, czy lepiej zjeść coś wcześniej? Jeżeli biegniemy rano, to można zjeść coś lekkiego, lekkostrawnego: banan, małą kanapkę z miodem, jogurt tak na 2 godziny przed bieganiem. A jeżeli po południu polecam trening 3 godziny po obiedzie. Ważne żeby też się nie przejadać. Przed bieganiem polecam coś lekkiego, na przykład kawałek banana - to zawsze można. Adam Małysz przed skokami zawsze jadł bułkę z bananem. Ale schabowy z ziemniakami już nie wchodzi w grę. Po bieganiu - jak najbardziej. W czasie festiwalu nawiązują się znajomości? Tak, nawet w trakcie biegu, zwłaszcza podczas tych dłuższych, górskich czy maratonów. Zawsze ktoś zagada, z kimś się porozmawia, jak ci się biegnie, skąd jesteś. Poza tym, jeśli mówimy o festiwalu jako całości, to powiem, że od rana do wieczora jest bieganie a na wieczór koncerty, występy zespołów. Na poprzednich edycjach Festiwalu grała między innymi Budka Suflera, Golec Uorkiestra czy Mezo. W niedzielę zwykle odbywały się przeglądy zespołów lokalnych, folklorystycznych. Oprócz tego w czasie trwania imprezy przez 3 dni są targi EXPO, gdzie biegacze zapoznać się z ofertą wystawców i taniej zaopatrzyć się w sprzęt sportowy. Są strefy dla dzieci gdzie najmłodsi mogą spędzić miło czas, biorąc udział w konkursach. Festiwal to przede wszystkim dobra zabawa, każdy znajdzie tu coś dla siebie i dlatego wszystkich, również Panią zachęcam do przyjazdu do Piwnicznej. rozmawiała Ewa Wysocka Interia jest partnerem medialnym 12. Festiwalu Biegowego