Najlepsi skoczkowie świata mają dziś po 190-193 cm wzrostu, Czernik "dorósł" do 181. A i tak rywalizował z najlepszymi na świecie, swój moment chwały mógł mieć podczas igrzysk w Tokio. Był wymieniany w szerokim gronie kandydatów do medalu, w lipcu, na trzy miesiące przed igrzyskami, w szwedzkim Hässleholm skoczył 2,20 m - był to jego siódmy już rekord Polski i wynik, który w Japonii dałby mu złoto. Jako pierwszy Polak skoczył 2,10 m, jako pierwszy też - 2,20 m. W Tokio mógł być medal, fenomenalny rekord Polski przed igrzyskami. I zaczął siąpić deszcz... - Gdybym przyniósł panu gazety z tamtego czasu, zobaczyłby pan, że na całym świecie zakładano, iż jeden medal jest dla mnie - mówił siedem lat temu portalowi Gdy Milką Oklaski, zaznaczając, że przed wylotem do Japonii reprezentanci musieli przejść wiele szczepień. Organizm zawodnika Lumelu Zielona Góra zareagował źle, a na dodatek Czernik tuż przed wylotem zachorował na żółtaczkę, w Tokio trafił do... separatki. Mimo to w eliminacjach bez problemu skoczył 2,06 m i uzyskał awans do finału. Tam zaryzykował - pokonał 1,95 m, później 2,06 m. - Uznałem, że jeśli mam zdobyć medal, muszę rozegrać to taktycznie - mówił. Strącił pierwszy skok na 2,09, dwa kolejne przesunął na 2,12 m. - Wtedy zmieniła się pogoda, zaczął siąpić deszcz, zrobiło się ciemno. Zapalono reflektory, a wówczas zmienia się akomodacja oka, inaczej ocenia się odległość - opowiadał i żałował, bo na 2,12 m miał znaczne przewyższenie, ale popełnił błąd. - Na filmie z olimpiady doskonale widać, jak przy skoku na 2,12 m moje ciało jest pół metra nad poprzeczką, ale uciekła mi ręka do tyłu. Wtedy opadają biodra, więc uderzyłem w stojak raz, drugi. No i po medalu. Załamałem się kompletnie. Ludzie nas uwielbiali, ale do pełni szczęścia brakuje tego medalu. Gdybym go zdobył, byłbym pewnie gwiazdą do śmierci - wspominał. Z kresów na "Ziemie Odzyskane". Tam zaczęła się piękna kariera Urodził się w 1940 roku w Dublanach pod Lwowem, ale zaraz po wojnie jego rodzina została deportowana na Ziemie Odzyskane - do Górzycy, niedaleko Kostrzyna nad Odrą. Tam, dość przypadkowo, wystartował w międzyszkolnym konkursie w skoku wzwyż, bo "chciał mieć trójkę z matematyki", a szkoła nie posiadała reprezentanta. Później występował już w klubach z Zielonej Góry. Był członkiem słynnego "Wunderteamu", choć sam wielu medali na międzynarodowych zawodach nie zdobył. Jeśli brylował, to w tych krajowych (pięć złotych medali mistrzostw Polski) oraz mityngach. W dwóch startach w mistrzostwach Europy kończył zmagania na piątym i czwartym miejscu, na igrzyskach w Tokio był ostatecznie jedenasty. Zdobył za to medal podczas finału Pucharu Europy - w 1965 roku w Stuttgarcie (brąz) oraz w tym samym roku srebro na Uniwersjadzie w Budapeszcie. 28 razy reprezentował Polskę podczas międzynarodowych spotkań. Edward Czernik był trenerem niemal do śmierci. Sport był dla niego wszystkim Prowadził polską kadrę skoczków w latach 1976-80, a w 1986 roku wyjechał do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, wcześniej odrzucił propozycję z Belgii. - Zdecydowałem się wyjechać, bo w Polsce trenerem byłem społecznie, a musiałem utrzymać rodzinę - mówił we wspomnianej rozmowie z portalem Gdy Milkną Oklaski. Miał pracować dwa lata, został na ponad dwie dekady. Po powrocie do Polski, już na emeryturze, wciąż pracował społecznie ze skoczkami - aż do 2022 roku. "Całe moje życie to sport" - mawiał. Edward Czernik zmarł w wieku 82 lat w środę w Zielonej Górze.