- Wiedziałam, że mogę biegać poniżej 7,20, ale ciągle czegoś brakowało. Może to strach, siedzący w mojej głowie po kontuzji, ale teraz już wierzę we wszystko! - mówiła bardzo szczęśliwa po biegu Pia Skrzyszowska. Zapytana o to, gdzie jest kres jej możliwości, pewnie odpowiada, że go nie ma. Cały czas jednak podkreśla, że mierzy przede wszystkim w bieganie płotków, a starty na płaskich dystansach wychodzą jej niejako przy okazji. - Może w tym sezonie nie będzie jakiegoś mega wyniku, raczej nie złamię bariery 7 sekund, ale uważam, że w przyszłości stać mnie naprawdę na bardzo dużo. I to nie tylko na 60 metrów, które teraz wychodzi trochę przypadkowo, bo akurat nie biegam płotków, a to mój główny cel - zapewnia. Czytaj także: Ogromna przemiana Ewy Swobody Skrzyszowska biegiem w Toruniu pokazała, że Ewa Swoboda może już czuć jej oddech na plecach, choć młoda płotkarka uciekała od pytań o to, czy nasza najlepsza sprinterka powinna się jej obawiać. - Nie wiem, czy się boi. Ja chciałabym jej dorównać i mam nadzieję, że w którymś sezonie będziemy mogły biegać na równym poziomie. No ale nie zamierzam jej zastraszać (śmiech). To zdecydowanie koleżeńska rywalizacja, która nas napędza. Kiedy widzę jej rezultaty to sama chcę więcej, to bardzo motywujące. Przed Pią Skrzyszowską teraz mistrzostwa Polski, a potem halowe mistrzostwa świata w Belgradzie, gdzie jej ambicje sięgają bardzo wysoko. - Celuję w finał! Zawsze staram się mierzyć wysoko ale zobaczymy, co z tego wyjdzie. Świat też biega szybko, ale zrobię, co mogę - powiedziała sprinterka. Świetne wyniki na 60 metrów nie sprawiają jednak, że u Skrzyszowskiej pojawił się pomysł, by zostawić płotki. - Myślę, że bardziej mogę połączyć oba dystanse, ale rezygnować na pewno nie chcę. Już tęsknię za bieganiem przez płotki.