Pia Skrzyszowska przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu sygnalizowała, że jest w znakomitej formie - Polka poprawiła swój rekord życiowy, zbliżyła się też do rekordu kraju Grażyny Rabsztyn na 100 metrów przez płotki. W stolicy Francji najpierw przebrnęła przez eliminacje, zajmując trzecie miejsce w swoim biegu, a później otarła się o wielki finał. Zabrakło jej trzech setnych sekundy, zajęła pierwsze miejsce niepremiowane awansem. Wydawało się, że 23-letnia płotkarka startem na najważniejszej imprezie czterolecia wykorzystała limit pecha, a w Chorzowie, przed własną publicznością, mimo mocnej obsady, włączy się do walki awans do finału Memoriału Kamili Skolimowskiej, który jest zaliczany do cyklu Diamentowej Ligi. Niestety, czas 12.58 s dał jej szóste miejsce w serii i pierwszą lokatę niepremiowaną awansem. Błysnęła Ackera Nugent, która z czasem 12.30 pobiła rekord mityngu. Pia Skrzyszowska: Wynik jest w porządku I chociaż Skrzyszowska ponownie może mówić o dużym pechu, to w rozmowie z TVP Sport starała się szukać pozytywów. "Myślę, że wynik jest bardzo w porządku jak na to, jak się czuję. Bo czuję już wakacyjną formę po igrzyskach. Wrzuciłam na luz" - wypaliła. Podczas rozmowy przyszedł też czas na podsumowania. Mistrzyni Europy z Monachium zaznaczyła, że za nią udany sezon. I chociaż czuje już "wakacyjną formę", to nie oznacza, że próżnuje. Wręcz przeciwnie - razem z tatą Jarosławem, który jest jej trenerem, już układa plan na przyszłość. "Teraz po prostu robimy tak, żeby te przyszłe sezony były już bez takich wypadków przy pracy jak pierwsza niewchodząca" - tłumaczyła z uśmiechem. Fajdek z Nowickim zachowali swoje rekordy. A mistrz i tak pokazał im plecy