Dla mistrzyni Europy z Monachium był to pierwszy start od początku lutego - wtedy wygrała rywalizację w Orlen Copernicus Cup na 60 metrów przez płotki z bardzo dobrym czasem 7,79 s, ale doznała przy tym urazu mięśnia dwugłowego. Pia Skrzyszowska podjęła bardzo trudną decyzję o zakończeniu sezonu halowego i zrezygnowała z mistrzostw Europy w Stambule, gdzie byłaby faworytką do złota. Nie doszło więc do jej pojedynku z Reettą Hurske, która została mistrzynią Europy z czasem... 7.79 s. Do tego pojedynku miało dojść dziś w finale rywalizacji w prestiżowym Paavo Nuurmi Games w Turku. Mistrzyni Europy dość późno zaczęła rywalizację. Mityng w Turku był tym pierwszym Pia Skrzyszowska w tym roku bardzo późno rozpoczęła starty. Rok temu biegła płaskie 100 metrów w greckiej Kalamacie już 21 maja - wtedy pokazała świetną formę, a czas - 11,12 s - był właściwie nieosiągalny dla innych polskich sprinterek, z wyłączeniem Ewy Swobody. Podobnie szła w górę z formą na płotkach - rekordowe 12,51 s uzyskała w sierpniu podczas Memoriału Kamili Skolimowskiej. Dziś w Finlandii dostała okazję do szybkiego przetarcia już w biegu półfinałowym. Organizatorzy tak bowiem ustawili składy, że obok siebie stały złota, srebrna i brązowa medalistka ostatnich mistrzostw Europy. Skrzyszowska miała kiepski czas reakcji startowej, niemal najgorszy w stawce, ale już od trzeciego, czwartego płotka widać było, że złapała właściwy rytm. Wygrała dość spokojnie, z czasem 12,84 s, nieznacznie wyprzedziła Irlandkę Sarah Levin. Niespodziankę, dla siebie niemiłą, sprawiły wicemistrzyni Europy Luca Kozák i brązowa w Monachium Ditaji Kambundji - Węgierka i Szwajcarka zajęły odpowiednio czwarte i piąte miejsce, z czasami 13,00 i 13,01 s. Groziło im, że mogą nie wejść do ścisłego finału. To im się jednak udało, bo w drugim półfinale tylko trzy płotkarki przebiegły 100 m poniżej 13 s, a czwarta Włoszka Elisa Di Lazzaro miała czas 13,04. Wygrała Hurske, ale stylem wygranej zdecydowanie nie zachwyciła (12,92 s). Finał mityngu w Turku bez Pii Skrzyszowskiej. Co zrobili sędziowie? W finale Polka i Finka były ustawione obok siebie - na piątym i szóstym torze. To ich rywalizacja, zapewne nie ostatnia w tym sezonie, miała być ozdobą całego mityngu. Skrzyszowska, jak się wydawało, tym razem idealnie wstrzeliła się w start - ruszyła jak torpeda. Po pierwszym płotku musiała już hamować, podobnie jak inne zawodniczki. Okazało się bowiem, że sędziowie dopatrzyli się falstartu. Ten rzeczywiście był, ale minimalny - na dodatek to Skrzyszowska ruszyła się jako pierwsza. Polka mogła w teorii dostać ostrzeżenie, została zaś... zdyskwalifikowana! Sama nie mogła się z tym pogodzić, oglądała jeszcze raz całą sytuację na monitorze. Niestety, decyzja nie została zmieniona - rozczarowana 22-latka opuściła bieżnię. Powtórkę, ku zaskoczeniu miejscowych kibiców, zdecydowanie wygrała Kambundji (12,79 s), przed Kozák (12,93 s) i Francuzką Laeticią Bapte (także 12,93 s). Hurske byłą dopiero piąta - z czasem 12,97 s. Pia Skrzyszowska pierwszy występ w finale zaliczy zapewne w najbliższą niedzielę - w Memoriale Czesława Cybulskiego w Poznaniu. Trzecie miejsce Piotra Liska, dalsza pozycja Anny Wielgosz Mityng w Turku był też okazją do pierwszego ukończenia dystansu 800 m w tym sezonie dla brązowej medalistki z Monachium Anny Wielgosz. Polka zajęła dopiero dziewiąte miejsce, z przeciętnym czasem 2:02.85. Wygrała Słowenka Anita Horvath, z nowym rekordem życiowym 1:58.73. Trzeci za to w skoku o tyczce był Piotr Lisek, choć tym razem... konkurs mu nie wyszedł. Doświadczony skoczek zaliczył w pierwszej próbie wysokość 5,46 m, a później trzykrotnie strącił 5,61 m, co ostatnio nie sprawiało mu problemu. Wygrał Amerykanin KC Lighfoot (5,90 m). W Turku pierwotnie planowany był start Anity Włodarczyk, ale trzykrotna mistrzyni olimpijska zrezygnowała z występu. Konkurs młociarek znów był popisem zawodniczek z Ameryki Północnej - triumfowała mistrzyni świata z Eugene Brooke Andersen (76,45 m), przed Kanadyjką Camryn Rogers (76,21 m). Amerykanka "odbiła" Polce rekord mityngu i stadionu w Turku.