Paweł Fajdek zajął szóste miejsce w rywalizacji młociarzy w lekkoatletycznych mistrzostwach Europy w Rzymie. To najgorszy wynik tego zawodnika w historii jego startów w tej imprezie. Fajdek, który ma za sobą bardzo trudne tygodnie (niedawno zmarł mu ojciec - przyp. TK), walczył jednak na tyle, na ile mógł. W finale dwukrotnie poprawiał najlepszy wynik w sezonie, doprowadzając go do 77,50 m. Było gorąco i był protest. Wojciech Nowicki: on mnie chyba znienawidzi Paweł Fajdek walczył. "Wracam do siebie" Zrobił dokładnie to, co zapowiadał po eliminacjach. - Po tym rzucie na 77,26 m wiedziałem, że będę w wąskim finale, dlatego starałem się skupiać w kolejnych rzutach na poprawnej technice. Wracam powoli, jeśli chodzi o moc, na swój poziom. Pojawia się też czucie. Niestety nie miałem możliwości wykonania tylu treningów, ile potrzeba, by być na wysokim poziomie. Byłoby to demotywujące, gdybym rzucał po 81-82 metry bez treningu. Jestem zatem świadomy tego, że przez braki, jakie się zrobiły przez cały maj, muszę wrócić do treningu. Do igrzysk mamy jeszcze dużo czasu na doszlifowanie formy i na tym trzeba się skupić - dodał. Nasz mistrz wie, co trzeba zrobić. Wspomniał o rekordzie Polski Fajdek przyznał, że potrzebuje jeszcze wielu rzutów ciężkim młotem. Nasz młociarz przyznał, że w kwietniu, zanim życie pokrzyżowało mu plany, rzucał na treningach po 81 metrów. To znaczy, że - jeśli tylko wróci do siebie - młot może w igrzyskach latać naprawdę bardzo daleko. Na koniec rozmowy wspomniał nawet o rekordzie Polski, który należy do niego od dziewięciu lat i wynosi 83,93 m. Mistrzem Europy został Wojciech Nowicki. Polak po złoto sięgnął w ostatniej serii, rzucają 80,95 m. Drugi był Węgier Bence Halasz - 80,49 m, a trzeci Ukrainiec Mychajło Kochan - 80,18 m. Z Rzymu - Tomasz Kalemba, Interia Sport