Pierwsze mistrzostwa świata organizowane przez IAAF odbyły się w 1983 roku w Helsinkach. W konkursie skoku o tyczce na starcie pojawił się niespełna 20-letni Serhij Bubka - Ukrainiec, reprezentujący wtedy Związek Radziecki. Na wysokości 5,60 męczył się okrutnie - pokonał ją w trzeciej próbie, był wtedy trzeci. Tyle że 5,70 zaliczył już w pierwszym podejściu, na dodatek - jako jedyny. Atakował jeszcze rekord świata (5,82), ale to mu się nie udało. Tak zaczęła się wielka kariera sportowca, być może najlepszego lekkoatlety w historii. Później, do końca kariery, Bubka bił rekordy świata na stadionie i w hali aż 35 razy. Po złoto mistrzostw świata sięgał jeszcze pięciokrotnie, a przecież do 1991 roku zawody odbywały się co cztery lata. Już jako reprezentant Ukrainy wywalczył trzy ostatnie tytuły. Do dziś nikt nie sięgnął po sześć złotych medali, na dodatek zdobywanych w kolejnych mistrzostwach, w tej samej konkurencji. I to osiągnięcie chce przebić Paweł Fajdek. Paweł Fajdek sześć razy startował w mistrzostwach świata Paweł Fajdek pierwszy start w mistrzostwach świata zaliczył w wieku 22 lat, w koreańskim Daegu. Był wtedy jeszcze w cieniu swojego obecnego trenera Szymona Ziółkowskiego, ale do finału awansowali obaj. W nim Ziółkowski zajął siódme miejsce, Fajdek był 11., ale wtedy szans na medal jeszcze nie miał. Miesiąc przed mistrzostwami uzyskał co prawda 78,52 m, ale to było wciąż za mało na światową czołówkę. W kolejnym sezonie, olimpijskim, rzucił już jednak w Montreuil grubo ponad 81 metrów. Na igrzyskach często się spalał, nie miał szczęścia - podobnie jak Bubka (tylko jeden medal, złoto w Seulu). Ale w mistrzostwach świata nie było na niego mocnych. Zdobył złoto w 2013 roku w Moskwie, później w 2015 w Pekinie, w 2017 w Londynie i wreszcie w 2019 roku w Dosze. Teraz dorzucił piąty triumf w Eugene. - To były jedyne zawody, na których mi zależało w tym roku - mówił w sobotę w TVP nasz mistrz świata. Rekord Bubki zagrożony? Polak ma plan Walka o złoto rozegrała się między Polakami, którym próbował zagrozić Norweg Henriksen. Wojciech Nowicki tym razem przegrał, ale jakoś specjalnie nie rozpaczał z tego powodu. - To mój czwarty medal mistrzostw świata z rzędu, ale pierwszy srebrny. Cieszę się, że przełamałem tę serię brązowych - mówił Nowicki w TVP Sport. - Za rok będzie kolejna szansa, powalczę dalej - dodał. Inne plany ma jednak Fajdek, który nie chciałby schodzić z najwyższego stopnia podium. Jego ambitny plan zakłada przebicie osiągnięcia Bubki i siedem złotych medali mistrzostwa świata! - Chcę więcej, chcę siedmiu, a potem mogę oddać prymat. Ten siódmy ma być w Tokio w 2025 roku, nikt tego dotąd nie zrobił, a ja lubię być pierwszy - mówił. Wcześniej mistrz z Żarowa musiałby jeszcze triumfować w Budapeszcie - to już za 13 miesięcy. A może rekord świata? O ile trener się zgodzi Inny plan Fajdka na sobotnią rywalizację w Eugene się nie powiódł - do wykonania zabrakło nieco ponad półtora metra. - Nie ukrywam, że chciałem, by rekord mistrzostw świata wrócił do Polski. Kiedyś Szymonowi zabrał go dopingowicz Cichan. Teraz będę miał na to kolejną szansę w Budapeszcie - mówił Fajdek. Jego obecny trener 21 lat temu wygrał zmagania w Edmonton z wynikiem 83,38 m - po pasjonującym pojedynku z Kōjim Murofushim. Później ten wynik poprawił Białorusin Cichan w 2005 roku w Helsinkach (83,89 m), ale po ośmiu latach został zdyskwalifikowany za doping i ten start mu anulowano. Nie anulowano za to wyniku z 2007 roku z Osaki, gdy wygrał złoto z rezultatem 83,63 m. Obaj - Fajdek z Ziółkowskim - mają podobne zdanie o tym zawodniku. Swój medal w Eugene Polak wywalczył zresztą młotem o dumnej nazwie... "Szymon Ziółkowski". - Oczywiście, że go zabrałem. Ten młot mi najbardziej pasuje, doskonale wiem, co z nim zrobić. On nie pasuje jednak wszystkim, bo jest większy, ma inny środek ciężkości. Nie można nim chamsko rzucać, trzeba być rozluźnionym. Gdy odległość jest ponad 80-metrowa, potrafi poomóc, choć nie każdemu - tłumaczył Fajdek. - Z tym zdrowiem, które mam teraz, jesteśmy w stanie zaatakować rekord świata, o ile trener będzie się dalej na to godził. A może w tym roku powalczę o rekord Polski, a później pomyślę, co dalej - zastanawiał się pięciokrotny mistrz świata.