Reprezentacja Polski 4x400 metrów kobiet, popularnie nazywana "Aniołkami Matusińskiego", przed mistrzostwami w Eugene była postrzegana jako niemal pewniak do medalu. Jednak już pierwszego dnia imprezy wśród zawodniczek rozgorzał konflikt, a startu w eliminacjach sztafety mieszanej odmówiła Anna Kiełbasińska. Jej koleżanki nie były z tego zadowolone, a Justyna Święty-Ersetic powiedziała nawet, że nie wyobraża sobie wspólnego startu w sztafecie z Kiełbasińką. Minęło jednak kilka dni, emocje nieco opadły i Polki, przynajmniej na czas mistrzostw, zakopały topór wojenny. W eliminacjach polska sztafeta startowała w drugim biegu. Rywalkami naszej drużyny, startującej w składzie Święty-Ersetic, Iga Baumgart-Witan, Kinga Gacka i Małorzata Hołub-Kowalik, były m.in Włoszki i Jamajki. Do finału wchodziły po trzy najlepsze zespoły z każdego biegu plus dwa z najlepszymi czasami. Czytaj także: Polska gwiazda stanowczo dementuje plotki Polki wystartowały z toru siódmego, tuż za najgroźniejszą jak się wydawało sztafetą Jamajki. Justyna Święty-Ersetic, liderka naszej ekipy, przekazała pałeczkę na drugiej pozycji, ustawiając nas w dobrej sytuacji. Tę lokatę utrzymała Baumgart-Witan i na półmetku rywalizacji wyglądało to zupełnie nieźle. Kinga Gacka dała się dogonić sztafecie Kanady i Hołub-Kowalik musiała walczyć o trzecią pozycję z Belgią i Włochami, bo Jamajka i Kanada zdecydowanie nam odskoczyły. Najbardziej doświadczona z naszych biegaczek niestety osłabła na ostatnich metrach i Polska zajęła dopiero piątą pozycję w swoim biegu. Niestety czas 3:29,34, który osiągnęła, nie pozwolił nam na awans do finału.