Wśród 16 zawodników Michał Haratyk pchał jako przedostatni - miał więc doskonały ogląd sytuacji. Organizatorzy dość mocno wyśrubowali minimum kwalifikacyjne, wynoszące aż 21,2 m - w tym roku uzyskało je tylko sześciu uczestników mistrzostw Europy. Tyle że od początku było jasne, że do kwalifikacji wystarczy znacznie słabszy wynik, może w granicach 20,5 m. Uzyskiwało ją bowiem aż ośmiu kulomiotów i można się było spodziewać, że w tym gronie znajdzie się i Haratyk. Niespełna dwa tygodnie temu takie odległości uzyskiwał jak na zawołanie. Fatalny początek Michała Haratyka. Później nie było lepiej Tyle że doświadczony Polak od początku pchał bardzo nerwowo, na co wpływ miała zapewne choroba. Pierwsza próba byłą w granicach 19 metrów, gdzieś na skraju rzutni. Haratyk od razu wystawił nogę poza koło, pokręcił głową. Żaden z rywali nie dobił w pierwszej serii do granicy kwalifikacyjnej, ale w drugiej takie wyniki zaliczyli już: Włoch Zane Weir (21,46 m) i Chorwat Filip Mihajlević (21,20 m). Haratyk znów pojawił się w kole i tym razem pchnął niewiele dalej, też dość wyraźnie poniżej 20. metra. Nie chciał mierzenia próby, zrobiło się więc bardzo nerwowo. Została mu tylko jedna szansa, a w podobnej sytuacji byli m.in. czeski obrońca złota z Torunia sprzed dwóch lat Tomáš Staněk oraz wicemistrz Europy ze stadionu z sieprnia zeszłego roku Serb Armin Sinančević. Staněk się ostatecznie poprawił na 20,70 m i wszedł z szóstym wynikiem, Sinančević zawiódł po raz trzeci. I niestety - śladem tego ostatniego podążył Haratyk. Trzecią próbę też miał kiepską, poniżej 20. metra, a potrzebował co najmniej wyniku 20,21 m. Celowo ją spalił i zakończył swoje marzenia o trzecim w karierze medalu w halowych mistrzostwach Europy. Drugi z Polaków, Konrad Bukowiecki, zrezygnował z występu w Stambule z powodu kontuzji.