Kilka miesięcy temu gruchnęła sensacyjna wiadomość o planach Piotra Liska. Medalista mistrzostw świata w skoku o tyczce ogłosił, że rozpoczyna nową przygodę w życiu. Tyczkarz we wrześniu 2023 roku zadebiutował na gali "Fame Friday Arena" organizacji FAME MMA. W swojej debiutanckiej walce utytułowany sportowiec już w pierwszej rundzie rozprawił się z Dariuszem "Daro Lwem" Kaźmierczukiem. Później 31-latek ogłosił, że wraca do tego, co kocha, czyli lekkoatletki. Decyzja zawodnika o rozpoczęciu współpracy z organizacją freak fightową odbiła się głośnym echem w naszym kraju. Nie wszyscy z entuzjazmem przyjęli pomysł Liska. Nie da się ukryć, że zawodnik sporo stracił w oczach kibiców. Zarzucano mu, że zamiast przygotowywać się do igrzysk olimpijskich w Paryżu, wolał walczyć w oktagonie i narażać się na niebezpieczne kontuzje. Sam zainteresowany nie ukrywał, że decyzja o dołączeniu do MMA podyktowana była między innymi kwestiami finansowymi i chęcią chwilowej odskoczni od dyscypliny, którą uprawia na co dzień. Polska gwiazda wycofuje się ze słów. Klamka zapadła. "Ja nigdy w życiu nie dałabym rady". A jednak! Piotr Lisek podpadł kibicom. Teraz lekkoatleta przerywa milczenie i odsłania kulisy walki Zawodnik po swoim debiucie w oktagonie wznowił treningi na bieżni. Jego celem na ten moment są igrzyska olimpijskie, które za kilka miesięcy odbędą się w Paryżu. Korzystając z chwili wolnego czasu, tyczkarz wziął udział w Podcaście Olimpijskim Interii i raz jeszcze wrócił do wydarzenia, które było szeroko komentowane w mediach społecznościowych. "Faktycznie, w tak kontrowersyjnej formule i w tym społeczeństwie wziąłem udział. Cały czas się to odbija na mojej psychice, presji, na tym, że teraz muszę dawać z siebie ten jeden procent więcej na treningach, żeby dobrze zaprezentować się w zawodach lekkoatletycznych" - dodał Lisek. Sportowiec zaznaczył, że choć MMA było dla niego niesamowitą przygodą, to na ten moment nie myśli w ogóle o walkach. "To jest temat zamknięty. Teraz przede mną igrzyska olimpijskie i skupiam się tylko na tyczce. Mam nadzieje, że ta tyczka będzie ze mną jeszcze przez następne parę lat. To nie jest też tak, że po Paryżu Lisek nagle zakończy swoją karierę" - oznajmił. Prowadząca program Aleksandra Szutenberg dopytała 31-latka o to, jak dużą rolę odegrały kwestie finansowe w podjęciu decyzji o dołączeniu do freak figtów. "Upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu. Kasa jest dobra. To nie jest tak, że jestem jakąś majętną osobą. Starcza mi na utrzymanie mojej rodziny i mogę się w spokoju przygotowywać do zawodów. Oczywiście kasa kasą, ale dla mnie to wyzwanie było po prostu nieziemskie. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach. Ja bym się bardziej jednak odnajdywał w takiej społeczności prosportowej" - stwierdził Polak.