Ewa Swoboda była najszybszą zawodniczką eliminacji i półfinałów w biegu na 60 metrów w halowych mistrzostwach świata w lekkoatletyce. Do finału awansowała, bijąc rekord Polski - 6,98 sek. i zostając liderką światowych tabel. Kapitalny pojedynek Swobody w finale, decydowały centymetry. Polka szczęśliwa Wielki sukces i wielki niedosyt Ewy Swobody. Były łzy W finale musiała jednak uznać wyższość Julien Alfred z Santa Lucii. To ona pierwsza przecięła fotokomórkę w czasie 6,98 sek. Druga była Swoboda - 7,00 sek. Finał rozpoczął się od dramatycznych chwil. W czasie prezentacji na Polkę omal nie runęła Amerykanka Aleia Hobbs, która była jedną z faworytek. Ona już po biegu półfinałowym kulała, a kiedy doszło do prezentacji Swobody, nagle straciła równowagę. Okazało się, że ma problem z nogą. Z bieżni została zwieziona na wózku. Swoboda zapytana o to, czy to mogło jej przeszkodzić, odpowiedziała: - Za bardzo się spięłam, bo za bardzo chciałam. Na rozgrzewce czułam, że chyba za dużo dałam z siebie w tym półfinale. Mam jednak rekord Polski. Goniłam go dwa lata. Nasza znakomita sprinterka miała dwa koszmarne lata. Najpierw kontuzja uniemożliwiła jej wyjazd na igrzyska olimpijskie do Tokio, a potem nie mogła walczyć o medal halowych mistrzostw świata w Belgradzie, bowiem dopadł ją koronawirus. - Jestem teraz w innym miejscu. Moja przemiana zaczęła się po tym, jak zamknęły się dla mnie drzwi do igrzysk w Tokio. Od razu pokazałam to w hali. Jestem po to, by zdobywać medale. Mam nadzieję, że przyniosę wam ich więcej - płakała Swoboda. Po brązowy medal w biegu na 60 m sięgnęła Włoszka Zaynab Dosso - 7,05 sek. Na półfinale udział w zawodach zakończyła Magdalena Stefanowicz.