- Nie lubię truchtania i szybkiego finiszu, dlatego postanowiłam sama poprowadzić ten bieg. Poza tym nie mogłam dopuścić do sytuacji, aby był wolny, bo wówczas nie miałabym szans ewentualnego awansu z czasem - powiedziała Pliś. Podopieczna Zbigniewa Króla od samego początku zakładała, że to właśnie ona poprowadzi. - Ja tutaj nie mam nic do stracenia. Musiałam w pewnym sensie ryzykować i nie było ani chwili zawahania. Wychodząc na ostatnią prostą czułam, że jestem w stanie dotrzymać rywalkom kroku i że jeszcze przyspieszę. Na szczęście nie zostałam zamknięta przy wewnętrznej - zaznaczyła. Pliś taktycznie rozegrała bieg bezbłędnie, a wcale nie była w najlepszej sytuacji. Startowała z jednym z gorszych czasów, ale nie przestraszyła się i od samego początku kontrolowała to, co dzieje się na bieżni. - Nie mam złudzeń i wiem, że są zawodniczki, które legitymują się znacznie lepszymi rekordami życiowymi ode mnie, ale jednocześnie doskonale wiem, że mogę powalczyć. Mój trener uważa, że jeszcze nie miałam okazji w tym sezonie pokazać na co mnie stać - powiedziała. Pliś bez kompleksów może czekać teraz na wtorkowe serie półfinałowe i również zamierza poprowadzić ten bieg. - Na pewno nie będę się czaić. Nie ma to sensu w moim przypadku. Finiszu nie mam najmocniejszego, więc na niego nie mogę liczyć - oceniła. Zawodniczka MKL Maraton Świnoujście w swoim biegu eliminacyjnym zajęła piąte miejsce czasem 4.08,20. Najszybsza w niedzielę była halowa mistrzyni świata ze Stambułu (2012) Etiopka Genzebe Dibaba - 4.06,78. Szczęśliwy, ale zaspany był Noga. Płotkarz AZS-u AWF-u Kraków zajął w swojej serii eliminacyjnej czwarte miejsce, natomiast wynikiem 13,44 znalazł się w gronie zawodników, którzy pobiegną w poniedziałkowym półfinale. - Na pierwszych metrach chyba jeszcze spałem. Sama reakcja na strzał nie była zła, ale później nie wyglądało to najlepiej. W połowie dystansu przyspieszyłem i zacząłem gonić; na mecie wcale nie byłem pewny, czy udało się wyjść przynajmniej na czwartą pozycję. Zszedłem do mixed zone i pierwsze o co zapytałem dziennikarzy to to, czy w ogóle awansowałem - przyznał. Podopieczny Andrzeja Radiuka, mistrz świata juniorów z Pekinu (2006) biegł w najmocniejszym z biegów eliminacyjnych. - A do tego upchnęli nas jeszcze dziewięciu do jednej serii. To zawsze trudniejsze - ocenił. Noga nie ma jednak złudzeń i doskonale wie, że w półfinale nie może już "zaspać". Uważa nawet, że rekord Polski (13,26), na który w Moskwie poluje, może nie dać finału. - Przyjechałem tutaj, żeby znaleźć się w czołowej ósemce, ale z takim wynikiem, jaki osiągnąłem teraz do finału się nie wejdzie. Pocieszam się tym, że w moim wypadku zawsze te pierwsze rundy na dużych imprezach tak wyglądają. W poniedziałek będzie trzeba w końcu zakręcić się wokół rekordu kraju, a to i tak może być za mało - zaznaczył. Półfinał w poniedziałek o 17.05 czasu warszawskiego, a finał 2,5 godziny później. Z Moskwy Marta Pietrewicz