Odpędziła demony i szaleje na bieżni. Justyna Święty-Ersetic znowu jest szybka
Justyna Święty-Ersetic odpędziła demony i znowu czaruje na bieżni. 32-latka zanotował najlepszy start sezonu na 400 metrów od 2021 roku. To przecież w tym roku sięgała potem po złoto olimpijskie w sztafecie mieszanej w Tokio. W tym roku też w stolicy Japonii odbędą się mistrzostwa świata (13-21 września). Święty-Ersetic znowu cieszy się bieganiem, a o tym, w jakiej jest dyspozycji, najlepiej świadczy fakt, że w inauguracyjnym starcie pobiegła niewiele wolniej od swojego najlepszego wyniku z ubiegłego lata.

Justyna Święty-Erstic już w czasie World Relays w Chinach wysłała sygnał, że jest świetnie przygotowana do tego sezonu. W sztafecie ze startu lotnego po raz pierwszy w karierze uzyskała czas poniżej 50 sekund.
Teraz w inauguracyjnym starcie indywidualnym w czasie 71. Memoriału Janusza Kusocińskiego, jaki odbywał się na Superauto.pl Stadionie Śląskim w Chorzowie, była druga na 400 metrów, uzyskując czas 51,29 sek.
Na taki wynik Justyna Święty-Ersetic czekała 20 lat
To najlepsze otwarcie tej lekkoatletki od życiowego sezonu 2021 i trzecie w karierze. Wtedy w pierwszych zawodach przebiegła 400 metrów w czasie 51,09 sek. Rezultat 51,29 sek. to w tym momencie jeden z najlepszych w tym roku w Europie. To też jest wynik lepszy od tego, co pokazała Święty-Ersetic w pierwszym starcie przed rokiem o ponad dwie sekundy.
- Biegi w Chinach pokazały, że jestem w dobrej dyspozycji. Jest ogromna ulga, bo nic nie boli i nie strzyka nadmiernie. Miałam apetyt na szybsze bieganie, ale wiedziałam, że może być ciężko, bo po powrocie z Chin nie było najlepiej. Jest ciągle zimno w Polsce, pada i wieje. Te warunki nie sprzyjają treningowi i szybkiemu bieganiu. Muszę się uzbroić w cierpliwość, bo jestem pewna, że w lepszych warunkach pobiegnę znacznie szybciej - powiedziała nasza sprinterka.
Na taki wynik na lotnej zmianie w sztafecie w Chinach czekałam 20 lat. To, że pobiegłam poniżej 50 sekund, dało mi dużego kopa. Pokazałam, że nadal potrafię szybko biegać. Przede wszystkim jednak na nowo cieszę się bieganiem. Wierzę, że ten sezon, jeśli tylko nic się nie wydarzy (tfu, tfu - powiedziała, żeby nie zapeszyć), będzie jednym z najlepszych w mojej karierze
Tego lata może złamać granicę 50 sekund. Odpędziła od siebie demony
Rekord życiowy Święty-Ersetic wynosi 50,41 sek. Zanosi się na to, że w tym roku może paść życiówka. A kto wie, może nawet - jako trzecia Polka w historii - 32-latka złamie granicę 50 sekund.
Wygląda też na to, że nasza lekkoatletka odpędziła od siebie wszystkie złe demony. Był przecież czas, kiedy zmagała się z depresją i chwilę jej zajęło, zanim z tego wyszła.
- Mam nadzieję, że nie zapeszę, ale od pewnego czasu jestem naprawdę zdrowa, I dzięki temu wróciła radość z biegania. Nie muszę szukać treningów zastępczych, tylko mogę robić to, co trzeba. Dzięki temu wyniki też są coraz lepsze. Nie jest to już bujanie się, jak w ubiegłym sezonie, pod prawie 54 sekundy. Po tym pierwszym starcie poprzedniego lata były: żal, płacz i rozgoryczenie. Rzucałam kolcami, krzycząc, po co ja to robię. Uznałam, że marnuję swój czas. Teraz jest inaczej. Już nie mogę się doczekać kolejnych startów - przyznała.
Radość z biegania u Święty-Ersetic wróciła tak naprawdę pod koniec ubiegłego sezonu. Już na igrzyska zawodniczka trenera Aleksandra Matusińskiego przywiozła wysoką formę. W Paryżu pobiegła 50,89 sek., co było sygnałem, że wraca do szybkiego biegania.
Początek sezonu był wówczas fatalny, ale koniec sezonu i igrzyska pokazały, że wraca na dobre tory. Dzięki temu dużo łatwiej było mi wejść w sezon halowy, który również był dla mnie udany. Nie ukrywam, że liczę na szybsze biegi w sezonie, bo wiem, co robię na treningach. Jestem w fajnym momencie kariery, bo nie myślę o tym, kiedy ją kończyć, tylko cieszę się tym, co mam
Święty-Ersetic będzie można zobaczyć na starcie znowu w najbliższy piątek (30 maja) w Memoriale Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy.
Zobacz również:
- Maria Andrejczyk obawiała się kompromitacji. Polka znowu przeszła operację
- Ewa Swoboda była na mityngu, ale nie wystartowała. Znamy powód
- Anita Włodarczyk czarowała na treningach, tymczasem tak słabo już dawno nie zaczynała sezonu
- Chciała kończyć karierę, a po wielu latach poprawiła "życiówkę". Pokochała Polskę



