Zbigniew Czyż: Dotarło już do pani w pełni, że jest dwukrotną wicemistrzynią świata? Katarzyn Zdziebło: Na swój sposób myślę, że dotarło. Nie jest to może jakieś wielkie odczucie na zasadzie, wow, obudziłam się i nagle dotarła do mnie jakaś nowa wiadomość, ale bardziej dociera to do mnie stopniowo. Zaczynam się oswajać, że jednak trochę inaczej wszystko teraz wygląda, że nie jestem już taką bezimienną zawodniczką. Zdaję sobie sprawę, że skupia się na mnie teraz więcej uwagi. Po wywalczeniu przez panią dwóch medali w USA rozmawiałem z Robertem Korzeniowskim. Czterokrotny mistrz olimpijski stwierdził, że teraz zmienią się warunki pani przygotowań do kolejnych zawodów, że nie będzie już musiała spać w trzyosobowych pokojach. - Póki co warunki moich przygotowań do następnej imprezy, czyli do mistrzostw Europy się nie zmieniły. Staram się robić swoje. Na ten moment nie odczułam żadnej różnicy. Może to i dobrze, bo jeśli po przygotowaniach do mistrzostw świata wszystko wyszło dobrze, to chciałabym to kontynuować i na razie nic nie zmieniać, nie kombinować. Przygotowania do zawodów się nie zmieniły, ale domyślam się, że w pani żuciu coś się jednak zmieniło? - Na pewno jest większe zainteresowanie moją osobą ze strony mediów, jestem też bardziej rozpoznawalna na ulicy. Przede wszystkim jednak pojawiła się u mnie większa wiara we własne możliwości, satysfakcja, szczęście i radość z tego co zrobiłam. Nie ma euforii, ale jest pozytywny spokój. Dwa medale wywalczone w Stanach Zjednoczonych z pewnością dodały pani takiego pozytywnego "kopa" do dalszej pracy? - Tak. Zdecydowanie. Nie mówię tego nawet z perspektywy najbliższego startu, ale bardziej na przyszłość, na następne sezony. Będę do nich przystępować z nadzieją, że może być bardzo fajnie. Jeśli coś takiego, w postaci wywalczenia dwóch medali już zrobiłam, to dlaczego sukcesu miałabym nie powtórzyć? Wiadomo, że wszyscy będą trenować, ale ja też będę się starać. Na pewno jest u mnie bardzo duża motywacja. Pojawili się na horyzoncie nowi sponsorzy? Są prowadzone jakieś rozmowy? - Tak, jest pewne zainteresowanie ze strony sponsorów, są też pierwsze rozmowy. Staram się jednak te sprawy odłożyć na czas po sezonie. Jeszcze nie skończyłam w tym roku startów, a takie manewry kosztują bardzo dużo energii. Może wkraść się rozproszenie. Może to słuszne, że je teraz odkładam, a może nie bardzo, bo pojawia się u mnie w tym momencie tak zwane "pięć minut". Widzę jednak, że za dużo energii mnie to wszystko kosztuje, że jest ona wydatkowana nie w tą stronę, w którą powinna. Do mistrzostw Europy chciałabym ukierunkować swoją energię właśnie na start i przygotowania do nich, dlatego na razie te sprawy odłożyłam. Jest już u pani plan jak te wspomniane "pięć minut" wykorzystać? - Na pewno chciałabym pozyskać sponsorów. Oni dają komfort przygotowań do startów na kolejne lata i potrzebny spokój. Dzięki sponsorom można sobie też pozwolić na niektóre rzeczy, na które wcześniej nie było szans, bo trzeba było oszczędzać. Mam na myśli na przykład sprzęt, czy buty. To są rzeczy dzięki którym podczas startów będzie można urywać kolejne sekundy, będzie można się poprawiać. Po sukcesie w Stanach Zjednoczonych przyjęła pani dużo gratulacji? - Gratulację są teraz praktycznie wszędzie. Gdy wychodzę na trening, podchodzą ludzie, których nie znam i gratulują zdobycia medali. To jest bardzo miłe. Mówią, że będą jeszcze bardziej śledzić moje poczynania, że zaczęli się bardziej interesować chodem sportowym. Nie ukrywam, że bardzo mnie cieszy, gdy ktoś mówi, że oglądał mój start w Eugene od początku do końca. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to jakoś bardzo widowiskowa konkurencja. - Jeszcze bardziej cieszy mnie, gdy ktoś mówi, że myślał, że oglądanie będzie nudne, a tymczasem każdy następny kilometr był naprawdę ciekawy. To cieszy mnie nawet bardziej niż gratulacje. 15 sierpnia rozpoczynają się mistrzostwa Europy w Monachium. Jak się pani do nich przygotowuje? - Tuż po mistrzostwach świata był odpoczynek. Było dosyć duże zmęczenie powstałe chociażby na wskutek nieprzespanych nocy, w związku z długą podróżą. Potem pojawiło się duże zainteresowanie moją osobą i musiałam się na kilka dni "wyłączyć". Teraz trenuję już od kilku dni w Spale. Po obozie wracam do rodzinnej miejscowości na dwa-trzy dni i wylatuję do Niemiec. Do Monachium dotrę 18 sierpnia, czyli na dwa dni przed startem na 20 kilometrów. Odpuściła pani start na 35 kilometrów, dlaczego i kiedy zapadła taka decyzja? - Po mistrzostwach świata nie wiedziałam, czy w ogóle pojadę na mistrzostwa Europy. Trochę bolało mnie kolano, był lekki problem, nawet martwiłam się, czy nie przyplątała się jakaś kontuzja. Okazało się jednak, że wszystko jest dobrze i zdecydowałam, że w Monachium wystąpię tylko na 20 kilometrów. Ten dystans kosztuje mniej zdrowia, poza tym będzie później niż start na 35 kilometrów. Na dłuższym dystansie zawodniczki będą rywalizować już 16 sierpnia. Cel na mistrzostwa Europy to medal? Presja i oczekiwania będą z pewnością większe niż przed mistrzostwami świata. - W Niemczech chcę po prostu wystąpić jak najlepiej. Ten sezon jest długi i mam już trochę startów za sobą. W marcu wywalczyłam brązowy medal na dystansie 35 kilometrów podczas drużynowych mistrzostw świata w chodzie w Maskacie. Potem były mistrzostwa Polski, startowałam na różnych dystansach. Mam świadomość, że zdrowie trzeba oszczędzać. Nie kryję, że pewne zmęczenie już u mnie jest. Po mistrzostwach Europy będą jeszcze jakieś starty? - Zastanowię się po mistrzostwach. W tej chwili nie chcę się jeszcze określać. Nie wiem, czy coś będzie mnie boleć. Wiem z kolei na pewno, że nie chcę się teraz wyszarpać, bo w przyszłym sezonie zamierzam startować w zdrowiu. Na pewno nie będzie u mnie parcia na starty po mistrzostwach Europy. Jeśli się na nie zdecyduję, to bardziej dla sportu i zabawy. Rozmawiał Zbigniew Czyż