Poniedziałek, 25 czerwca 2012 roku. To miały być rutynowe badania, krótka przerwa między kolejnymi treningami. Wkrótce Novlene Williams-Mills miała przecież wystartować w mistrzostwach Jamajki i osiągnąć szczyt formy przed zbliżającymi się igrzyskami olimpijskimi w Londynie. Niewiele znacząca, jak jej się wydawało, wizyta u lekarza na zawsze odmieniła jej życie. Diagnoza brzmiała jak wyrok. Rak piersi. "Na podium zastanawiałam się, czy przeżyję" - Czułam się tak, jakby mój organizm mnie zdradził, zaatakował. Jestem sportowcem, trenuje, startuje w zawodach, przecież to nie miało prawa się zdarzyć - opowiadała przed miesiącem na spotkaniu z dziennikarzami. Przez ponad rok tajemnicę reprezentantki Jamajki znał tylko mąż Jameel, rodzina i krąg najbliższych przyjaciół. Druzgocąca diagnoza nie zmieniła planów lekkoatletki. Williams-Mills wygrała bieg na 400 metrów na mistrzostwach kraju, czym przypieczętowała wyjazd do Londynu, a następnie wywalczyła brąz w sztafecie 4x400 m i piąte miejsce w finale biegu indywidualnego. - Udział w igrzyskach to marzenie każdego sportowca. Zdawałam sobie jednak sprawę z tego, co mnie czeka po powrocie do kraju. Zastanawiałam się, czy przeżyję. Koleżanki z reprezentacji nic nie wiedziały, a ja stałam na podium po biegu sztafetowym i nie wiedziałam, czy jeszcze kiedykolwiek wystartuję w zawodach - wspomina Williams-Mills. Trzy dni po zakończeniu igrzysk trafiła na stół operacyjny. Przeszła kilka zabiegów, w tym podwójną masektomię i rekonstrukcję piersi. Jamajka zdecydowała się na drastyczne rozwiązanie, bo tylko takie pozwalało jej przejąć kontrolę nad chorobą. Jak Angelina Jolie - Dzięki temu ryzyko nawrotu spadło z 99 do kilku procent. Podobnie jak w przypadku Angeliny Jolie prawdopodobieństwo wystąpienia choroby w przyszłości było ogromne, ale miałam wybór, którego wiele osób nie ma - podkreśla lekkoatletka. W odróżnieniu od utytułowanej biegaczki popularna aktorka zdecydowała się prewencyjnie usunąć obydwie piersi. Zabieg przeprowadzony został na początku roku, Jolie poinformowała o nim opinię publiczną w maju. - Chcę jak najdłużej być z moimi dziećmi, ale prawda jest taka, że noszę w sobie wadliwy gen BRCA1, który gwałtownie zwiększa moje ryzyko zachorowania na raka piersi i raka jajnika. Teraz mogę powiedzieć moim dzieciom, że nie muszą się bać, że stracą mnie z powodu raka piersi - napisała aktorka w artykule opublikowanym na łamach "The New York Times". - Podjęłam trudną decyzję i zdecydowałam się zminimalizować ryzyko na tyle, na ile mogłam. Mam nadzieję, że moja historia będzie pomocna dla innych kobiet - dodała Jolie. W siedem miesięcy do finału mistrzostw świata Williams-Mills bała się operacji i utraty swojej kobiecości. - Było ciężko. Jak ja będę wyglądać? Chciałam mieć dzieci, jak je mam teraz karmić? Były dni, kiedy sobie z tym nie radziłam. Płakałam, podobno łzy to język, który rozumie Bóg. Zastanawiałam się, czy mąż dalej będzie mnie kochał? W końcu byłam inna, kiedy mnie poznał, sprawna. Okazał się być moją opoką - wspomina Novlene. Ostatnią operację przeszła zaledwie siedem miesięcy temu, 18 stycznia. Od tego czasu nie tylko zdołała dojść do zdrowia, ale i odbudować wysoką formę i uzyskać minimum na mistrzostwa świata. W Moskwie zajęła ósme miejsce w finale biegu na 400 m. Jedni powiedzą, że była ostatnia w finałowej rozgrywce, dla innych będzie największą zwyciężczynią nie tylko tego biegu, ale i całej imprezy. - Dla wielu informacja o tym, że choruje na nowotwór piersi oznacza koniec świata. Ale tak nie jest. Wciąż jest się tą samą osobą, a życie po operacji toczy się dalej. Wciąż jestem czołową biegaczką na 400 metrów na świecie, w Moskwie pobiegnę dla tych wszystkich kobiet, które pokonały raka piersi. Pokażę im, że można żyć dalej - zapowiadała przed mistrzostwami świata Jamajka i słowa dotrzymała. Autor: Dariusz Jaroń