Rzut młotem to dla reprezentacji Polski od lat główne źródło lekkoatletycznych medali, choć w ostatnich dwóch sezonach panie zostały tu dość wyraźnie za panami. Jeszcze w Tokio Anita Włodarczyk zdobyła swoje trzecie olimpijskie złoto, a brązowy krążek dołożyła Malwina Kopron. Później był w Monachium sensacyjny srebrny medal mistrzostw Europy Ewy Różańskiej i na tym właściwie listę osiągnięć można zamknąć. W 2023 roku w Budapeszcie do zmagań przystąpiły trzy Polki: Włodarczyk, Kopron i Aleksandra Śmiech. Do dwunastoosobowego finału zakwalifikowała się tylko Kopron, ale akurat w tej decydującej części nie oddała choćby jednego mierzonego rzutu. Obie nasze medalistki olimpijskie jeszcze nie rozpoczęły sezonu, pierwsze rzuty oddadzą za dwa tygodnie. Rywalizują za to już najlepsze na świecie młociarki w ostatnich sezonach, a mistrzyni świata z Eugene sprzed dwóch lat Brooke Andersen uzyskała wynik, który pewnie w Paryżu dałby jej złoto. Polskie medalistki olimpijskie czekają na lepszy sezon. Anita Włodarczyk mówi wprost o szansach na rekordowe rzuty W historii kobiecego młota tylko trzy zawodniczki rzucały ponad 80 metrów, przy czym żadna nie może się równać do Anity Włodarczyk - rekordzistki świata, posiadaczki sześciu najlepszych wyników konkursowych w historii i 14 najdalszych rzutów. 82.98 m uzyskane w Warszawie w 2016 roku prawdopodobnie długo jeszcze będzie nieosiągalne dla reszty świata. Pochodząca z Rawicza wielka mistrzyni miała zacząć sezon dwa tygodnie temu w Nairobi, ale zrezygnowała z wylotu do Kenii. Zacznie go 18 maja w Chorzowie. - Mam nadzieję, że ze startu na start będę się rozkręcać. Tak, jak to było w latach poprzednich. Celem jest, by w Paryżu w czasie igrzysk forma była najwyższa - zaznaczyła w rozmowie z red. Tomaszem Kalembą z Interii. I dodała: - To nie jest możliwe. Nie wiem, co musiałoby się stać, żebym mogła jeszcze zakręcić się w granicach rekordu świata. Myślę, że jeśli przygotuję taką formę na igrzyska, że będę rzucała 78 metrów, to będę zadowolona - dodała. Ona przynajmniej nie ma już problemów zdrowotnych, z którymi musiała sobie radzić Malwina Kopron. Brązowa medalistka olimpijska z Tokio też zacznie wkrótce starty, ale jej forma pozostaje duże niewiadomą. - Ostatnie dwa lata były dla mnie bardzo trudne i te złe momenty ciągle siedzą mi w głowie. Patrzę na ten medal i czasami mam takie dni, że nie dowierzam, że to osiągnęłam. Kiedy widzę filmiki z tego startu, to tak, jakbym widziała zupełnie inną osobę - przyznała Kopron. Rewelacyjny start Brooke Andersen. Była mistrzyni świata błysnęła w Arizonie. Jest jednak jeden problem A inne rzuty ponad granicę 80 metrów? 80.31 m uzyskała jeszcze w lipcu 2021 roku DeAnna Price, 80.17 m rzuciła zaś dwanaście miesięcy temu inna z Amerykanek Brooke Andersen. I to właśnie ta druga w sobotę w Tucson w Arizonie posłała młot na odległość 79.92 m - to dziesiąty rezultat konkursowy w historii. Przypadkowy? Zdecydowanie nie, aż cztery próby były na odległość powyżej 77 metrów, do ostatniej kolejki prowadziła z rezultatem 78.16 m. I w tej szóstej, tak się początkowo wydawało, przekroczyła nawet 80 metrów, ale później odległość zweryfikowano na 79.92 m. W przypadku Amerykanek takie dalekie rzuty nie są czymś dziwnym, powtarzają się niemal rokrocznie. Price swoję osiemdziesiątkę uzyskała tuż przed igrzyskami olimpijskimi, a w Tokio rzuciła ledwie 73.09 m. Andersen rok temu, też w maju i też w Tucson, uzyskała 80.17 m, a w Budapeszcie w eliminacjach zaliczono jej tylko 67.72 m, nie weszła nawet do finału. I to właśnie specyfika tych zawodniczek - w kluczowych imprezach sezonu nie zawodzą właściwie tylko wtedy, gdy odbywają się one na ich kontynencie. Choć akurat z Europy przywiozły ostatnio srebrny (Janee Kassanavoid) i brązowy (Price) medal. Co innego zaś mistrzyni świata z Budapesztu Camryn Rogers. Kanadyjka zaczęła poprzedni sezon od wyniku 77.30 m, a zakończyła go na Węgrzech rzucając 77.22 m. Nie było w międzyczasie konkursu, w którym choć raz uzyskałaby mniej niż 76 m. A kolejny zaczęła w Walnut w Kalifornii, dwa tygodnie temu, of 76.30 m. Na dziś to trzeci rezultat na świecie, po osiągnięciu Andersen z Tucson oraz Price z Champaign (76.57 m).