Dokładnie przed tygodniem Katarzyna Zdziebło niespodziewanie zdobyła tytuł wicemistrzyni świata w chodzie na 20 km. Zaskoczenie było tym większe, że Polka... początkowo wcale nie planowała startu na tym dystansie. Teraz 25-latka powtórzyła ten wyczyn także na dystansie 35 km, bijąc przy tym rekord Polski. Lekkoatletyczne MŚ w Eugene. Katarzyna Zdziebło z drugim srebrnym medalem Warto wrócić przy tej okazji do początków kariety Katarzyny Zdziebło. Polka wcale nie musiała bowiem zostać chodziarką. - Miłość do chodu? Na początku to nie była miłość do chodu. To było rozpoczęcie zajęć z lekkiej atletyki. A chód wziął się z tego, że w moim mieście Mielcu są tradycje chodziarskie. Pani trener, z którą pracowałam do ubiegłego roku, była moją nauczycielką wychowania fizycznego w podstawówce. Gdy robiła selekcję do chodu, trafiło na mnie. Nie wiem jak wytypowała, ale widzę, że miała dobrego nosa, więc dziękuję za to pani trener - powiedziała Katarzyna Zdziebło po zdobyciu pierwszego medalu. - Nie rozmawiałyśmy później na ten temat. Ale wpływ na to mogło mieć to, że byłam wytrzymała. Pamiętam, że gdy biegaliśmy na ocenę na 600 m wygrałam lub byłam druga. Pewnie liczyła się więc wydolność. Byłam drobnym, szczupłym dzieckiem. Myślę, że to zaważyło, ale... nie mam pojęcia. Technikę złapałam dość szybko. Śmiali się, że będzie ze mnie chodziarz, ale nie chciałam w to uwierzyć. Pierwszy medal i pierwszy puchar zmotywowały mnie jednak do tego, żeby zdobywać kolejne.