O tym, że Ngetich będzie w końcu w stanie "zmierzyć się" z rekordem świata należącym do Etiopki Yalemzerf Yehualaw, było już wiadomo od jakiegoś czasu. Styl, w jakim młoda Kenijka dokonała tej sztuki, jest jednak nieprawdopodobny. Młoda Kenijka już biegała bardzo szybko, ale nie aż tak szybko. Raz jednak... trasa okazała się za krótka Yehualaw swój wynik ustanowiła dwa lata temu w hiszpańskim Castellonie, nad samym morzem - wtedy pokonała 10 km w czasie 29:14, też wówczas urwała blisko pół minuty z najlepszego ratyfikowanego przez World Athletics rezultatu Joyciline Jepkosgei (29:43). Wydawało sie, że to będzie najlepszy wynik na dłuższy czas, a przypomnijmy, że chodzi tu o biegi uliczne, w nich dystans podaje się właśnie w kilometrach. Dla odróżnienia - na stadionie biegaczki i biegacze rywalizują na 10000 metrów. Zresztą nawet tam rekord świata jest gorszy od tego z dzisiaj - Letesenbet Gidey pokonała ten dystans na stadionie w Hengelo latem 2021 roku w 29:01.03. Tyle że młoda Kenijka pokazywała już od jakiegoś czasu, że w krótkim czasie może stać się dominatorką na tym dystansie. Świetnie prezentowała się już w biegach przełajowych, była w czołówce rywalizacji na 10000 m podczas sierpniowych mistrzostw świata w Budapeszcie. Tam dotarła do mety szósta, ale nie była w stanie rywalizować na sprinterskim finiszu z Gudaf Tsegay czy Gidey. Później zeszła już poniżej 29,5 minuty w rumuńskim Brasovie, ale okazało się, że trasa tego biegu była za krótka o 25 metrów i wynik nie został oficjalnie uznany. Ale co się odwlecze... Dwa miesiące temu wygrała zawody Urban Trail de Lille - wynik we Francji (29:26) był już "regulaminowy". Kenijka dokonała czegoś niewiarygodnego. Już pierwsza połowa dystansu zapowiadała ten rekord W niedzielę w Walencji była od samego początku wspierana przez swoją rodaczkę Japheth Kipkemboi Kosgei, która nadawała niesamowite tempo. Połowę dystansu pokonały w 14 minut i 13 sekund - już wtedy było jasne, że może dojść do historycznego osiągnięcia. To był wynik gorszy o zaledwie 13 sekund od rekordu świata, który Gudaf Tsegay ustanowiła podczas finału Diamentowej Ligi cztery miesiące temu w Eugene. I tak się stało. O skali tego wyniku świadczy fakt, że - jak zauważył prowadzący profil Athletics News na platformie X Tomasz Spodenkiewicz - sztuka "złamania" 29 minut na 10 km nie udała się w 2023 roku żadnemu reprezentującemu Polskę mężczyźnie. A ktoś inny dodał, że nawet bijący niegdyś rekord świata mężczyzn legendarny Emil Zátopek, który też jako pierwszy przebiegł ten dystans poniżej 29 minut, miał jednak gorszy rezultat. Wynik uzyskany w Walencji sprawia, że Kenijka momentalnie powinna stać się jedną z głównych kandydatek do wywalczenia złota igrzysk olimpijskich w Paryżu. Jeśli oczywiście na tartanie też będzie w stanie podyktować tak szybkie tempo i jeszcze utrzymać je w taktycznej rywalizacji z koalicją najlepszych Etiopek.