17-letnia Brown zaczęła uprawiać skok o tyczce trzy lata temu. Jak wyjaśnia, chciała spróbować czegoś niebezpiecznego i ekscytującego. - Tu nawet nie chodzi o samo skakanie, tylko o znalezienie czegoś, co daje ci szczęście mimo wielu przeszkód na drodze do celu - mówiła po zejściu z podium, na którym pojawiła się wraz ze swoim psem przewodnikiem. - Skok o tyczce sam w sobie nie jest łatwy, ale jej wyczyn to coś ekstremalnie trudnego, co zdrowy człowiek może tylko podziwiać - mówi RMF FM Władysław Kozakiewicz. - Widziałem jej występ na YouTube i byłem zaskoczony osiągniętym wynikiem. Sam kiedyś brałem udział w projekcie fotograficznym, który odbywał się w hali przy zgaszonym świetle. Oczy dość długo przyzwyczajały się do ciemności, ale miałem pewne ułatwienie. W dołku, w który wsadzamy tyczkę, miałem malutkie światełko, dzięki czemu łatwiej było skoczyć. Ona musi być maksymalnie skoncentrowana - opowiada polski mistrz olimpijski z 1980 roku. - Prawdopodobnie wszystko opiera się na rytmie. Oczywiście jeżeli widzisz rozbieg, jest nieco łatwiej, ale sama znam wielu zawodników, których rozprasza wszystko to, co dzieje się dookoła - zauważa Monika Pyrek. Charlotte musi brać każdą próbę na wyczucie. Ale wielokrotnie widziałam, jak ludzie niesłyszący tańczą, więc wiem, że w takim przypadku inne zmysły są lepiej rozwinięte - podkreśla trzykrotna medalistka mistrzostw świata. - W jaki sposób skaczę? Od momentu ruszenia na rozbieg odliczam w myślach siedem kroków. Wówczas słyszę specjalny sygnał i wiem, że muszę próbować trafić w dołek. Uczyłam się tego długo, ale nareszcie widać efekty - zdradza sama Charlotte Brown. 17-latka ma już zapewnione stypendium sportowe na Uniwersytecie w Purdue. Na razie nie wiadomo, czy kiedykolwiek będzie w stanie wystartować na imprezie rangi mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich. Na pewno nie wystąpi za to w igrzyskach paraolimpijskich, bo ze względu na trudność dyscypliny skok o tyczce nie jest na nich rozgrywany.