Joasia Zakrzewski, szkocka ultramaratonka, zajęła trzecie miejsce w biegu GB Ultras z Manchesteru do Liverpoolu na 50 mil (80 km). Organizatorzy na podstawie analizy GPS doszli jednak do zdumiewających wniosków. Otóż w pewnym momencie 47-latka pokonała dystans jednej mili (1,6 km) w ciągu zaledwie minuty i 40 sekund. Oznaczało to, że odcinek ten pokonała z prędkością 57,6 km/h. Okazało się, ze Zakrzewski przez 2,5 mili jechała w samochodzie. Słynna biegaczka oszukała rywalki Znajomy biegaczki przyznał, że w pewnym momencie źle się poczuła. Wszystko przez to, że na miejsce zawodów dotarła w noc poprzedzającą bieg i była po 48-godzinnej podróży z Australii. Nawet chciała się wycofać w czasie biegu. Zawodniczka przyznała się do całej sytuacji. Współpracowała z organizatorami, wyjaśniając wszystko od A do Z. Wayne Drinkwater, dyrektor wyścigu GB Ultras, powiedział, że po ultramaratonie otrzymał informację, że biegacz uzyskał "niesportową przewagę". - Problem został zbadany i po przejrzeniu danych z naszego systemu śledzenia wyścigu biegaczka została zdyskwalifikowana w związku ze zdarzeniem polegającym na podjęciu transportu samochodowego na części trasy - wyjaśnił Drinkwater. Wielkie rozczarowanie Rozczarowani postawą Zakrzewski są inni zawodnicy. "Jak ktoś, kto wie, że oszukiwał, może przekroczyć linię mety, odebrać medal i zrobić sobie zdjęcie?!" - denerwowała się Mel Sykes, która skorzystała na dyskwalifikacji Szkotki, awansując na trzecie miejsce. David Ovens, prezes szkockiej federacji, powiedział: - To bardzo rozczarowujące, biorąc pod uwagę, że Joasia miała tak udany okres w ciągu ostatnich kilku lat. Zakrzewski to nie jest zwykła ultramaratonka. To prawdziwa gwiazda w tej ekstremalnej odmianie lekkoatletyki. W 2011 roku była wicemistrzynią świata w biegu na 100 km. W latach 2014 i 2015 sięgała w tej konkurencji po brązowe medale. W lutym tego roku na Tajwanie wygrała bieg 48-godzinny, ustanawiając rekord świata. Przebiegła 411,5 km.