Natalia Kaczmarek przed biegami półfinałowymi na 400 metrów bardzo się stresowała. Przed finałem ten stres puścił, ale za to pojawiły się oznaki choroby. Mimo tego pobiegła znakomicie. Prowadziła niemal przez cały bieg. Na moment tylko dała się wyprzedzić Rhasidat Adeleke, ale odpowiedź Polki była już piorunująca. Rekord Polski, złota Natalia Kaczmarek! Chapeau bas, nasza mistrzynio Natalia Kaczmarek biegła chora i dokonała takich rzeczy! Kaczmarek minęła linię mety jako pierwsza. Za moment złapała się głowę, jak zobaczyła czas - 48,98 sek!!! To był szok dla wszystkich. Jak się okazało, także dla naszej mistrzyni. Nie możemy jeszcze w to uwierzyć. To, co zrobiłaś, to jest coś niesamowitego. Miałaś pobić rekord Polski Ireny Szewińskiej, ale chyba sama nie spodziewałaś się tego, że uczynisz to w takim stylu? Natalia Kaczmarek: - To prawda. Marzyłam przede wszystkim o wygranej. Chciałam być tą mistrzynią Europy, bo wiedziałam, że mnie na to stać. Startowałam w Rzymie w roli faworytki i nie ukrywam, że było ciężko. Kiedy szłam w tunelu na stadion, to - nie wiem dlaczego - przemknęło mi przez myśl, że może pobiję rekord Polski. Myślałam jednak o czasie 49,20 sek. O złamaniu 49 sekund kompletnie nie marzyłam. To z pewnością też zasługa Rhasidat Adeleke, która mocno się postawiła. Wspaniale oglądało się ten bieg. - Na pewno mi to bardzo pomogło. Na końcu mocno mnie już odcinało. Gdybym biegła sama na finiszu, to w życiu bym tyle nie pobiegła. Rzeczywiście zaczęłam ten bieg bardzo odważnie. Dogoniłam szybko Lieke Klaver, która przecież biega bardzo dobrze. Wtedy wiedziałam już, że to jest szybki bieg. Jak wyszłam na ostatnią prostą, to pomyślałam, że mam trzymać do końca, bo może Adeleke też zacznie słabnąć, ale tak nie było. Zaczęło mnie to przerażać, ale walczyłam do końca. Ten medal wywalczyłam na ostatnich metrach. I tak przeszłaś do historii. Ten wynik pójdzie w świat. - Na razie nie myślę o tym, bo jestem zmęczona. Mam jeszcze jedno zadanie przed sobą, bo chciałabym wesprzeć sztafetę. Mam nadzieję, że to się uda, bo w dniu finału obudziłam się lekko chora. Zobaczymy, co będzie we wtorek. Mam nadzieję na wykurowanie się, bo nie będę biegała w eliminacjach sztafety. Liczę na to, że będzie finał i zdobędziemy medal. Wtedy przyjdzie czas na krótkie świętowanie. Może wszystko do mnie dotrze. Zaraz po tym zaczynamy ostateczną pracę do Paryża. Co pomyślałaś, jak zobaczyłaś czas? - To był szok. I tylko tyle. Wspomniałaś o chorobie. Co ci dolega? - Od początku pobytu w Rzymie średnio mi się spało. Nie odpowiada mi za bardzo też jedzenie. Było zatem trochę przeszkód. Poza tym, jak jest forma, to jesteśmy też bardziej narażeni. Do tego słyszałam, że w hotelu inni też się źle czują, więc może to być jakiś wirus. Walczyłam z tym. Po biegu w niedzielę zaczęło mnie boleć gardło. Rano też mi to doskwierało. Wzięłam trochę leków i starałam się robić wszystko, żeby się nie pogorszyło. W Rzymie - notował Tomasz Kalemba, Interia Sport