- Dałam z siebie wszystko - zaczęła Natalia Kaczmarek, która pobiegła na pierwszej zmianie. - Ciężko mi powiedzieć, co się działo, może czułam jeszcze poranny bieg w nogach. Przeprosiłam już dziewczyny, gdybyśmy wyżej zmieniły, to mogłoby być złoto. Natomiast trzeba się cieszyć, jest brąz, jest kolejny medal. Będziemy się uczyć na błędach. Wierzyłyśmy w złoto, pobiegłam jednak dużo poniżej oczekiwań. Gdybym pobiegła lepiej, to byłoby złoto do wzięcia - mówiła Kaczmarek. Rodzina na medal! Kaczmarek zawiedziona, dziewczyny są z niej dumne Od niej pałeczkę przejęła Iga Baumgart-Witan, która jeszcze rano otwierała sztafeta, a w finale została wystawiona na drugiej zmianie. Bydgoszczanka szybko podniosła też morale swojej koleżanki. - Jakoś nie chciałyśmy przyjąć na klatę tej pierwszej zmiany, a dzisiaj wieczorem musiała to zrobić Natalia. Ona jest zawiedziona, ale my jesteśmy z niej dumne. Wszystkie jesteśmy z siebie dumne, bo mógł to być złoty medal, ale równie dobrze mogłoby to być czwarte miejsce. Mogłyśmy też wcale nie dobiec do mety. To, że ktoś jest zawiedziony swoją postawą, to świadczy o tym jak jesteśmy ambitne, zadziorne. To, że mamy brąz, a nie złoto to może pociągnąć kolejne dziewczyny do lepszych wyników. Jest przecież jeszcze Gosia Hołub i młodzież, która dołącza - podkreśliła Baumgart-Witan. Młodzieżą w tym przypadku była jej koleżanka z grupy treningowej, Kinga Gacka, której przekazała pałeczkę. - Zdecydowanie jestem zadowolona z mojego biegu, bo naprawdę bardzo bałam się jak to wszystko wyjdzie. Czułam się źle kilka dni, byłam osłabiona. Wypadło parę treningów. Nie wiedziałam czego się spodziewać i bałam się odpowiedzialności. Cieszę się, że ten start doszedł do skutku, gdyż kilka dni temu on wcale nie był pewny. Nie wiedziałam czy zdążę wydobrzeć - relacjonowała Gacka. - Mimo, że dla dziewczyn ten medal może być zawodem, to dla mnie jest wielka radość. To moja pierwsza impreza halowa i pierwszy medal. Jestem bardzo zadowolona. Poszalałam na pierwszym kole, ale myślę, że ten bieg jest na plus - dodała 22-latka, dla której to pierwszy sukces tej rangi w karierze. Sztafetę kończyła, jak przystało na liderkę, Justyna Święty-Ersetic. I znów pokazała wszystkie atuty, z których od lat słynie do samego finiszu. - Przyznam się, że obserwowałam co dziewczyny wyczyniają na bieżni. Patrzyłam i myślałem "kurczę znowu będzie walka do samego końca". Czułam się jednak dobrze, czułam, że "przewożę" Femke Bol i że udaje mi się odpierać jej ataki. Mogłam pewnie zostać na pierwszym torze i wtedy może byłoby srebro. Ale tego nie wiemy, ja podjęłam taką decyzję, a nie inną. Mamy brązowy medal mistrzostw świata, a nasze apetyty są niezaspokojone - uśmiechała się Święty-Ersetic. Jedyny temat, który pozostał tajemnicą, to powód, dla którego panie na podium zanosiły się od śmiechu. Prawdopodobnie "prowodyrką" była Baumgart-Witan, ale panie nabrały wody w usta. Możecie zdradzić, co było powodem? - Nie - odpowiedziały jednym głosem i buchnęły śmiechem! - Coś musimy dla siebie zatrzymać, niech zostanie to naszą słodką tajemnicą - śmiały się do rozpuku, w żartach wskazując na... panią malinkę, czyli maskotkę mistrzostw, którą w miniaturowej wersji otrzymała każda z medalistek. Artur Gac z Belgradu