Finał skoku wzwyż mężczyzn stał na znakomitym poziomie. Wygrał dominator, Katarczyk Mutaz Essa Barshim z wynikiem 2,37m, czyli najlepszym w tym roku rezultatem na świecie. Drugie miejsce zajął Koreańczyk Sanghyeok Woo (2,35m), a na najniższym stopniu podium stanął Andrij Procenko (2,33m). I to właśnie historia ostatnich miesięcy życia Procenki zasługuje na szczególną uwagę. Rutynowany sportowiec, przy pomocy translatora, zwierzył się oficjalnej stronie worldathletics.org. Życie Procenki wywróciło się do góry nogami 24 lutego, czyli dokładnie w dniu, w którym Rosja napadła na Ukrainę. Lekkoatleta nie zastanawiał się, tylko prędko razem z żoną Kareriną i dwiema córeczkami, 5-letnią Sofią i 9-miesięczną Poliną, opuścił rodzinny Chersoń. W tym momencie Procenko myślał tylko o tym, aby zapewnić bezpieczeństwo najważniejszym kobietom swojego życia. I będąc przezornym, 34-latek nie ma zamiaru ujawniać nazwy ukraińskiej wsi, w której znaleźli bezpieczną przystań. Od razu stało się jasne, że profesjonalny trening, z dostępem do wszystkich potrzebnych narzędzi i przyborów, będzie niemożliwy. Procenko jednak ani myślał utyskiwać na swój los, nowej rzeczywistości nie użył jako argumentu, aby zawiesić karierę. Zamiast tego zakasał rękawy i bazował na swojej pomysłowości. Brak gryfu i ciężarów? Żaden problem! Procenko wykorzystał znaleziony drążek, a na obu jego końcach umocował... koła samochodowe. Płotek łukowy w terenie? Też nic trudnego. Obok pola uprawnego dwoma końcami powbijał tyczki i nadał im odpowiedni kształt. A zwykłe rozciąganie? Tu już pole do popisu było ogromne, a pomysłowość zawodnika nieograniczona. "Nie było jak wykonywać skoków wzwyż, ale znalazłem możliwość biegania. Poszukanie czegoś do stworzenia sprzętu nie było takie trudne. Najważniejsze było znalezienie motywacji do treningu i na szczęście udało mi się to zrobić - powiedział uradowany brązowy medalista mistrzostw świata. Na przekór tak trudnym warunkom, to właśnie teraz 34-letni Procenko, choć skoku wzwyż posmakował już w wieku 13 lat, odniósł życiowy sukces. Był to już jego siódmy start na mistrzostwach, nieprzerwanie od 2009 roku, a dopiero po raz pierwszy zakwalifikował się do finału, w którym oczarował wszystkich. Wynikiem 2.33 m poprawił swój najlepszy wynik w sezonie o siedem centymetrów. - Jestem jak wino. Im starszy, tym lepszy - skwitował. I trudno o lepsze podsumowanie, będące pochwałą wytrwałości i hartu ducha.