Niemka długo nie mogła pogodzić się z sytuacją, że na tablicy wyników pokazano 72,34, kiedy wszyscy widzieli, że młot wylądował powyżej 75 metra. Aparatura jednak całkowicie inaczej obliczyła odległość. Heidler od razu podbiegła do sędziów i zaczęła głośno protestować. Postanowiono zatem, że może powtórzyć próbę. Weszła do koła i... spaliła. Mistrzyni świata z Daegu nie mogła pogodzić się z całą sytuacją i nawet po zakończeniu konkursu długo stała przy sędziowskim stoliku, kwestionując zmierzoną odległość. W tym czasie Rosjanka Tatiana Łysenko (złoto), Anita Włodarczyk (srebro) i Chinka Wenxiu Zhang (brąz) robiły rundę honorową. Niemka się nie poddawała. Z pola zszedł natomiast sędzia, który powiedział, że rzut można zmierzyć jeszcze raz, gdyż położył w tym miejscu przedmiot. Postanowiono zatem wziąć taśmę i jeszcze raz określić, ile dokładnie Heidler rzuciła. Okazało się, że zamiast 72,34 m było 77,12 m. Jej wynik skorygowano i nagle... Chinka wylądowała na czwartej lokacie. Takie rezultaty ogłoszono zatem jako oficjalne. Niemka chwyciła flagę narodową i zrobiła własną rundę honorową. Chińczycy natomiast wnieśli protest. Został on jednak odrzucony.