Pomimo kontuzji Polka zdołała pobić swoje rekordy życiowe w skoku w dal, a także rzucie oszczepem. Tym samym udało jej się "nadrobić" wyniki za te konkurencje, w których kontuzjowana noga przeszkadzała najbardziej - biegi na 100 metrów przez płotki i 200 metrów. Ostatecznie Sułek zgromadziła 6532 punkty, co dało jej srebrny medal. - O nodze wolę nie mówić, bo po prostu mnie boli. Jak tego dokonałam? W każdej konkurencji realizowałam swój plan minimum i maksimum, po to, aby wywalczyć ten medal - stwierdziła w rozmowie z "Faktem". Kontuzjowana noga wciąż dokucza Adriannie Sułek Sułek podzieliła się także wrażeniami z całych zawodów i stwierdziła, że w pewnym momencie pojawiła się myśl, aby się z nich wycofać. - Były takie momenty, ale tylko w jednym momencie tak naprawdę. Tylko na rozgrzewce do skoku wzwyż, kiedy ta noga mnie bolała i nie mogłam oddać takich skoków, jakie bym chciała. Problem był z samym przebiegnięciem rozbiegu, a co dopiero z oddaniem skoku - tłumaczy. Ostatecznie Sułek skoczyła wzwyż 1.89m, więcej niż niektóre z finalistek specjalizujących się tylko i wyłącznie w tej dyscyplinie. Teraz w głowie siedmioboistki, oprócz wyleczenia kontuzjowanej nogi, jest halowy rekord świata, a okazja do tego będzie w marcu przyszłego roku, w czasie mistrzostw świata w Nankinie. - Na ten moment koncentruję się tylko na najbliżśzym sezonie halowym, bo chcę pobić rekord świata. Na pewno planuję też udział w mistrzostwach globu - stwierdziła w rozmowie z Polską Agencją Prasową. CZYTAJ TAKŻE: Mistrz coraz bliżej kosmicznego rekordu świata? Co za wieści W dalszej perspektywie są z kolei Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. - Od dawna mówię, że tam będzie 7000 tysięcy punktów i, mam nadzieję, złoty medal - kwituje Sułek.