Piotr Jawor, Interia: Emocje już opadły? Krystyna Cimanowska: Tak, ustępują miejsca zmęczeniu psychicznemu i fizycznemu. Dużo się tu w Paryżu dzieje... Chcę już wrócić do domu i odpocząć. Już nawet nie chcę zwiedzać Paryża. Nie mam siły, wszystkie zostawiłam na bieżni. Niewiele zabrakło, by w sztafecie udało sie awansować do finału. - Tak, ale by awansować, to musiałyśmy pobić rekord Polski... Na ostatniej zmianie Ewa Swoboda nie mogła się mocno rozpędzić z powodu zawodniczki z Wybrzeża Kości Słoniowej, więc to wyglądało, jakby to nie był jej bieg. Ale nie wiem, czy bez tej sytuacji zakwalifikowałybyśmy się. To jest sport, a w sporcie potrzeba szczęścia. Czas wrócić do domu, pogadać z trenerem, popracować z lekarzem... Najpierw muszę ogarnąć problemy zdrowotne. To moment, w którym ma się już trochę dość biegania? - Tak, dlatego nie będę teraz startowała w hali i biorę przerwę na ok. dwa miesiące, a później zaczynam przygotowania do mistrzostw świata w Tokio. Głowa pewnie też musi odpocząć, bo samo mieszkanie w sześć osób w mieszkaniu w wiosce olimpijskiej mogło być męczące. - O tak. Chodzenie do stołówki, stanie w kolejce, ciągłe gadanie. Trochę za dużo tego wszystkiego. Gdy mieszkamy w domu, to w ciągu dnia nie mamy tylu rzeczy, więc jakoś tak psychicznie jestem zmęczona. Jednak w sześć dziewczyn jakoś sobie poradziłyśmy, choć były problemy z łazienkami. To znaczy? - Była jedna duża i jedna mała, a nas sześć (śmiech). Były komitet kolejkowy i zapisy? - Tak, na konkretna godzinę (śmiech). Jedna szła na 7:00, druga na 7:20 i tak dalej. Przed sztafetą razem wyjechałyśmy na start, więc musiała być dyscyplina. Kobiecie wystarczy 20 minut w łazience? - Tak, da się w tym czasie jakoś ogarnąć (śmiech). Raz chciałam nawet dłużej pospać, więc wstałam za późno i musiało mi wystarczyć 10 minut. Szybkie malowanie i gotowa do startu. Jesteśmy już w takim szybkim makijażu wytrenowane. Ale ogólnie podczas igrzysk wspierałyśmy się razem. Była fajna atmosfera, może zabrakło nam trochę lepszych relacji z trenerem, ale to trzeba będzie już ogarniać w swoim gronie. Rozmawiał w Paryżu Piotr Jawor