Niecenzuralne słowa w kierunku sędziów. Polka zdradziła kulisy rywalizacji
Iga Baumgart-Witan kłopoty ma już za sobą. Doświadczona sprinterka awansowała w Rzymie do półfinałowej rywalizacji na 400 metrów w lekkoatletycznych mistrzostwach Europy. Polka uzyskała dziewiąty czas eliminacji. Należy jednak pamiętać, że od półfinałów do gry wejdzie 12 rozstawionych zawodniczek.

Iga Baumgart-Witan ma już chyba za sobą czas kontuzji i na koniec kariery może jeszcze powalczyć w mistrzowskiej imprezie. W eliminacjach Polka spisała się przyzwoicie.
W swojej serii zajęła drugie miejsce, a wynik 52,18 sek., to był dziewiąty czas eliminacji i najlepszy rezultat tej zawodniczki w tym sezonie.
Iga Baumgart-Witan: wahałam się, czy w ogóle wyjść na start
Do półfinału awansowała także Justyna Święty-Ersetic, a w nim czeka już na koleżanki Natalia Kaczmarek.
- Czekałam na końcowe rozstrzygnięcia, ale raczej byłam spokojna o to, że ten wynik da półfinał, choć zawsze jest niepewność. Jestem zadowolona z tego biegu, bo czułam się naprawdę nieźle. Mocno odczułam jednak wysoką temperaturę na stadionie. Do tego od dwóch dni zmagam się z migreną. Mimo tego było nieźle. Każdy kolejny bieg pokazuje mi, że jestem naprawdę dobrze przygotowana do tego sezonu. Wszystko idzie w dobrym kierunku - cieszyła się Iga Baumgart-Witan.
Polka w tym biegu pokazała wielkie serce. Walczyła do końca o każdą setną część sekundy.
Przed biegiem miałam "myśli samobójcze". Wahałam się, czy w ogóle wyjść na start. Myślałam o tym, by pobiec tylko w sztafecie. Potem jednak przypomniałem sobie, ile razy w karierze ludzie widzieli we mnie waleczną dziewczynę. I oni mieli rację. Zebrałam się zatem w sobie. Początek biegu, w porównaniu do innych, wyglądał już naprawdę fajnie. W końcówce z kolei zostawiłam serce na bieżni
- Po biegu powiedziałam do koleżanek, że to był mój ostatni raz, że więcej już nie będę biegać, bo tak kocham ten dystans. A tymczasem jutro znowu stanę na starcie. To trudny i nieprzyjemny dystans, ale fajny, bo czujemy się na nim wielkie. Z drugiej strony on wykańcza i psychicznie, i fizycznie. Zaraz po biegu sędziowie wyganiali nas ze stadionu, a my w niecenzuralnych słowach powiedziałyśmy, co o tym myślimy i żeby oddalili się od nas. To jest przecież 400 metrów i po biegu potrzebujemy chwilę, by dojść do siebie - dodała.
Z Rzymu - Tomasz Kalemba, Interia Sport


