Daria Jadiernaja zaliczyła sześć najbardziej prestiżowych maratonów świata. Ten ostatni, w Tokio (2 marca), okazał się dla niej zgubny. To po nim wszczęto śledztwo, którego rezultaty okazały się szokujące. W stolicy Japonii 35-letnia biegaczka okazała się najlepsza wśród Rosjanek. Linię mety przekroczyła z czasem 2:46.42. Rezultat ostatecznie wykreślono jednak z kroniki biegu, a Jadiernaja została zdyskwalifikowana. Norwegowie w tarapatach po skandalu. Klamka zapadła, już nie ma odwrotu Rosjanka wpadła po pięciu latach. Światowe maratony biegała na skróty Jak informuje serwis Sport.ru, organizatorzy udowodnili, że rosyjska zawodniczka ominęła w Tokio kilka punktów pomiaru czasu. Ale to był tylko wierzchołek góry lodowej. Wszczęte śledztwo wykazało, że oszukiwała w ten sposób przynajmniej od pięciu lat. Bazując na nieuczciwości, pokonała wcześniej maratony w Londynie, Chicago, Berlinie, Nowym Jorku. Mimo że jest amatorką, miała czasy porównywalne do profesjonalistów. Kategorycznie odmawiała pokazania aplikacji śledzących trasę, tłumacząc to usterkami technicznymi. Okazało się, że za każdym razem przebiegała średnio od 30 do 34 km. Całą trasę pokonała tylko w Bostonie. Efekt? Czas daleki od ideału: 3:57.37. Rosjanka regularnie korzystała z telefonu, by na mapie lokalizować dogodne skróty. A w Berlinie przeszła samą siebie. Skorzystała wówczas z metra, przejechała kilka stacji i przez nikogo niezauważona ponownie włączyła się do rywalizacji. Jadiernaja wykłada w Brytyjskiej Wyższej Szkole Sztuki i Projektowania. Ma 23,5 tys. obserwujących w mediach społecznościowych. W 2016 roku napisała książkę w języku angielskim o swoich sukcesach w bieganiu amatorskim, pełną porad i gotowych recept na sukces. Po tym jak została zdemaskowana, nie odpowiedziała na razie na postawione zarzuty dotyczące oszustw w biegach maratońskich. Afera z jej udziałem wypływa akurat w czasie, gdy sportowy świat żyje skandalem wywołanym przez Norwegów w skokach narciarskich. Więcej o tym TUTAJ.