Natalia nie była potrzebna. "Aniołki" najlepsze, Święty-Ersetic odparła atak
Natalia Kaczmarek odpoczywała jeszcze po swoim kapitalnym finale na 400 m w poniedziałkowy wieczór, a jej koleżanki już musiały walczyć o to, by w środę wieczorem znów mieć szansę na kolejny medal wielkiej imprezy. "Aniołki Matusińskiego" nie zawiodły, choć bez swojej liderki. Kinga Gacka, Marika Popowicz-Drapała, Iga Baumgart-Witan i Justyna Święty-Ersetic wygrały półfinał, choć na 120 metrów przed metą zrobiło się niebezpiecznie. O trzecie miejsce musiały zaś walczyć Holenderki, bez Bol i Klaver.

Nieobecność Natalii Kaczmarek w półfinale sztafet 4x400 metrów nie była zaskoczeniem, nasz sztab zapowiadał już wcześniej, że nowa mistrzyni Europy pobiegnie dopiero w środowym finale. Musi odpocząć po swoim kapitalnym występie w poniedziałkowy wieczór, ale przecież podobnie postąpiły Holenderki, które do tego półfinału nie zgłosiły Lieke Klaver i Femke Bol. Pierwsza wczoraj wywalczyła brąz na 400 m, druga zapewne dziś wieczorem zostanie mistrzynią Europy na płotkach.
No i w drugiej serii zabrakło, w ekipie Irlandii, Rhasidat Adeleke.
Znakomity bieg Kingi Gackiej i życiówka z bloków. Polki od razu w uprzywilejowanej pozycji
Mimo tego na awans Polek i tak można było stawiać w ciemno. Kinga Gacka imponowała już w tym sezonie świetnymi biegami, wkrótce może być nową siłą na tym dystansie. I pobiegła na pierwszej zmianie znakomicie, bez kompleksów, a czas 51.81 s jest na pewno tym, który spełniał oczekiwania trenera Aleksandra Matusińskiego. Choć trochę szybsze na tym fragmencie były Norweżki, to jednak Marika Popowicz-Drapała zeszła do krawężnika na czele stawki, kontrolowała bieg.
Tym razem jednak weterance w składzie polskiej drużyny jakby zabrakło na końcu pary, Polki spadły na trzecie miejsce. Ale nie na długo - dokładniej: na jedno okrążenie. Iga Baumgart-Witan najpierw przesunęła się o jedną pozycję, a na ostatniej prostej nie dała też szansy Niemce Lubie Buhlman.

I Justyna Święty-Ersetic zaczęła ostatnią zmianę z całkiem sporą przewagę. Zwykle nasza mistrzyni olimpijska w takich sytuacjach trochę podpuszczała rywalki, pozwalała się im zbliżyć, a na 100-150 metrów przed metą rozpoczynała swój magiczny finisz.
Chwila grozy, Niemka atakowała Justynę Święty-Ersetic. Chodziło o coś innego
Tym razem miało być podobnie, choć mogło skończyć się to tragicznie. Na wyjściu z ostatniego wirażu Polkę próbowała wyprzedzić po zewnętrznej Niemka Eileen Demes, wymachując ręką do tyłu Justyna zahaczyła pałeczką o rywalkę. Mogła ją wypuścić na ziemię, to by był koniec marzeń. Zdołała jednak utrzymać, a później pobiegła już po pewny awans.
Polska zajęła pierwsze miejsce, z czasem 3:25.59, za nami trwała już walka o dwie pozostałe pozycje dające awans. Niemki (3:25.90) i Holenderki (3:25.99) się cieszyły, Norweżkom nie pomógł rozpaczliwy rzut Amalie Iuel i rekord kraju. Zabrakło im sześciu setnych do trzeciej pozycji, a wtedy... Femke Bol i Lieke Klaver zostałyby na lodzie.

Drugi bieg był bowiem szybszy, awans wywalczyło z niego pięć pierwszych sztafet: Irlandia, Belgia, Francja, Hiszpania i Włochy.
- Wszystko jest na dobrej drodze, każda z nas wykonała swoje zadanie idealnie. Zostawiłyśmy dużo mocy, by jutro z nią pobiec. I zrobić miejsce dla Natalki, która dowiezie nas do fantastycznej pozycji na samym końcu - powiedziała w TVP Sport Justyna Święty-Ersetic.
Zobacz również:
- Tajemniczy wpis Ewy Swobody. Polska sprinterka szykuje się do ślubu?
- Polak wysiadł z bobsleja i został rekordzistą Europy w skoku w dal. Może być inspiracją dla dzieci porażeniem mózgowym
- Wnuczka znakomitego polskiego pięściarza jest sprinterką. Ma już na koncie kilka sukcesów
- Młoda Polka zadziwia i czeka na skok marzeń. Takiego medalu jeszcze nie miała
