Olgierd Kwiatkowski, sport.interia.pl: Czy Natalia Kaczmarek skończyła już urlop? Marek Rożej, trener wicemistrzyni świata w biegu na 400 m Natalii Kaczmarek: Przebywamy na pierwszym zgrupowaniu przygotowawczym do igrzysk - w Karpaczu. Jesteśmy tam do niedzieli. Jest w pełni zdrowa, zmotywowana i z ogromną chęcią przystąpiła do pracy. Teraz jest najciężej? - Jeszcze nie, to wprowadzające zgrupowanie. Robimy to od wielu lat odkąd w Karpaczu jest stadion. Nie chodzi nam teraz o żadną intensywność, o ciężkie treningi, ale o to, żeby w przyjemnym miejscu wprowadzić organizm w tryb pracy. W kolejnych okresach zaczniemy mocniej ćwiczyć już pod kątem igrzysk olimpijskich w Paryżu. W Polsce czy w ciepłych krajach? - Po Karpaczu ciągiem będą zgrupowania zagraniczne - w grudniu dwa tygodnie w Portugalii, potem w styczniu na cztery tygodnie lecimy do RPA, później przełom lutego i marca na Teneryfie, później znowu jedziemy do RPA do naszego sprawdzonego ośrodka i w kwietniu jesteśmy na obozie aklimatyzacyjnym w Miami przed mistrzostwami świata sztafet, jednymi w 2024 roku zawodami kwalifikacyjnymi do igrzysk olimpijskich dla sztafet. Rekordowa liczba ważnych mityngów w Polsce. Jest ten najbardziej ważny Macie już odwagę mówić o celach na Paryż? - Nie będziemy kłamać. Wiem, że nie wolno wywierać ogromnej presji, ale skoro Natalia została wicemistrzynią świata na rok przed igrzyskami olimpijskimi, to trzeba podjąć rękawicę i walczyć o medal igrzysk olimpijskich. Czy aby tego dokonać Natalia Kaczmarek musi poprawić swój fenomenalny rekord życiowy z tego roku - 49,48.? - Myślę, że tak, że trzeba poprawić rekord życiowy. Sądzę, że stać na to Natalię. Ona ma jeszcze możliwości, żeby to zrobić. Tak przez lata pracowaliśmy, aby te asy w rękawie, które trzymamy, wyłożyć na stół w roku olimpijskim. W Budapeszcie na mistrzostwach świata zabrakło co najmniej dwóch silnych rywalek. Czy kiedy wrócą, szanse na medal będą takie same? - Wiemy o tym i jesteśmy na to przygotowani. Jeżeli Natalia będzie biegała szybciej niż w tym sezonie, to podejmie skuteczną walkę ze wszystkimi. Jestem pełen nadziei i optymizmu. Weszła na taki poziom, że jej najlepsze wyniki na większości imprez rangi mistrzowskiej dawały medal. Nie powiem, że nie boimy się rywalek, ale nie czujemy przed nimi takiego respektu jak dwa, trzy lata temu. Co będzie ważniejsze w Paryżu - bieg indywidualny czy sztafety? - Nie da się teraz odpowiedzieć na to pytanie. Na igrzyskach każdy bieg jest równy. W Tokio dziewczyny jechały po medal, chłopakom nikt nie dawał szans, a okazało się, że w mikście yło złoto, a dziewczyny pobiegły po srebro. Trudno dziś określić, która konkurencja będzie jest ważniejsza, ale bardziej prestiżowy mimo wszystko bieg indywidualny, bo tam się pracuje samemu na swój sukces, samemu ma się wpływ na wynik. To ważne. Czy nie przeszkadza panu i Natalii jej popularność. Już w Budapeszcie nie miała spokoju, kibice chcieli się z nią fotografować nawet w hotelu? - Staramy się to zainteresowanie odbierać pozytywnie. Nawet teraz na treningach w Karpaczu jest więcej ludzi, podchodzą chcą zrobić sobie zdjęcie, proszą o autograf. W hotelu mamy spokój. Mimo wszystko to jest przyjemne i pozytywne. Nikt przecież nie powie, że nie uprawia się sportu po to, żeby być lepszym ale i bardziej popularnym. A śledzi pan plebiscyty, na przykład "As Sportu 2023" Interii? - Tak, pamiętam, że w ubiegłym roku była trzecia. To inna rywalizacja niż na bieżni, ale też doceniamy wsparcie kibiców w tego rodzaju zabawie. Czujemy wtedy, że swoją ciężką pracą sprawiliśmy im wiele radości, a oni chcą się nam odwdzięczyć. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski