Natalia Bukowiecka z prestiżową nagrodą. To zaskoczyło ją w tym roku najbardziej
Natalia Bukowiecka po raz drugi w karierze - wśród kobiet - otrzymała Złote Kolce, czyli najbardziej prestiżową nagrodę w polskiej lekkoatletyce. Brązowa medalistka olimpijska z Paryża i rekordzistka Polski na 400 m została nagrodzona podczas uroczystej gali na Stadionie Śląskim. Nagrodę odebrała z rąk Macieja Petruczenki, honorowego redaktora naczelnego "Przeglądu Sportowego".
Natalia Bukowiecka została w tym roku najpierw mistrzynią Europy w biegu na 400 metrów, bijąc po raz pierwszy rekord Polski, który od 1976 roku należał do Ireny Szewińskiej.
Następnie w Paryżu sięgnęła po brązowy medal igrzysk olimpijskich. Tuż przed tą imprezą po raz drugi pobiła rekord Polski, który teraz wynosi 48,90 sek.
To zaskoczyło Natalię Bukowiecką i jej trenera
Nie dziwi zatem, że Bukowiecka otrzymała Złote Kolce. Dla niej to drugie takie wyróżnienie. Poprzednio triumfowała przed rokiem.
- Przed rokiem nie mogłam być na gali, więc cieszę się, że teraz mogłam w niej uczestniczyć. To naprawdę fajne przeżycie. To ukoronowanie sukcesów, jakie w tym roku osiągnęłam. Bardzo się cieszę. Tę nagrodę zawsze jest miło odbierać - powiedziała Bukowiecka wcześniej znana bardziej jako Kaczmarek.
Polska sprinterka niedawno wyszła za mąż za kulomiota Konrada Bukowieckiego. Oboje spędzili miesiąc miodowy w Stanach Zjednoczonych i na Karaibach.
- Byliśmy w podróży poślubnej. Odcięłam się od wszystkiego. Zdążyłam odpocząć i teraz wracam do pracy. Niebawem czeka mnie pierwsze zgrupowanie - przyznała 26-latka, mistrzyni olimpijska w sztafecie mieszanej z igrzysk w Tokio (2020).
Nie ma co ukrywać, że to był fantastyczny sezon Bukowieckiej. Zapytana o to, czy coś ją zaskoczyło w tym sezonie, odparła:
Zarówno ja, jak i trener, byliśmy zaskoczeni tym, co się stało w mistrzostwach Europy. Oczywiście jechałam tam z chęcią wygranej, ale nie wiedziałam, że trzeba będzie biegać tak szybko i przede wszystkim, że taki wynik osiągnę, bo to nie był ten moment sezonu, w którym moja forma była szczytowa. To było zatem dla mnie duże zaskoczenie. Kiedy jednak oglądam ten bieg, to wiem, że był on idealny i stąd ten wynik. Wszystko mi tam wtedy wyszło. Na igrzyskach liczyłam już na to, że wyniki, jakie osiągam, dadzą mi medal.
Łezka w oku Bukowieckiej
Bukowiecka przyznała, że nie brak jej motywacji, bo - jak mówiła - nie osiągnęła jeszcze tego, co mogłaby osiągnąć. Wciąż poluje na kolejne złote medale.
- Jest jeszcze trochę rzeczy, które chciałbym zrobić. Na pewno cały czas chciałabym się poprawiać - powiedziała.
Od jej sukcesów minęło wiele miesięcy, a jednak Bukowiecka nadal się wzrusza. Na gali na Stadionie Śląskim z trudem powstrzymała łzy.
- Chyba tych wszystkich biegów nie widziałam tak naprawdę. Od razu po wszystkich zawodach zajęłam ślubem, a potem podróżą poślubną. Nie miałam czasu, żeby to wszystko podsumować i teraz kiedy to zobaczyłam, to łezka zakręciła się w oku. Mnie takie rzeczy wzruszają. To były dla mnie duże emocje i duże przeżycia. W ciągu sezonu tyle się działo, że nie miałam czasu, by o tym rozmyślać. Teraz to wszystko już przetrawiłam.
Na razie nie wiadomo, czy Bukowiecka wystąpi w najważniejszych imprezach halowych, czyli mistrzostwach Europy w Apeldoorn (6-9 marca 2025 roku) i mistrzostwach świata w Nankinie (21-23 marca 2025 roku).
- Na pewno będę chciała wystartować w hali i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Nie wiem, cy będę startowała w imprezach docelowych w hali. Będę o tym rozmawiała z trenerem. Latem za to mistrzostwa świata, ale ta daleko nie planuję - powiedziała.
Ze Stadionu Śląskiego - Tomasz Kalemba, Interia Sport