Za niespełna miesiąc w Budapeszcie rozpoczną się lekkoatletyczne mistrzostwa świata. Dawid Tomala chciałby tam się przełamać, bo od pewnego czasu idzie mu, jak po grudzie. Do tego pojawiły się poważne problemy zdrowotne, które mocno wpłynęły na naszego mistrza olimpijskiego. Był on nawet bliski rezygnacji ze startów w tym sezonie. Gwiazda polskiej lekkoatletyki Maria Andrejczyk traci mistrzostwa świata. Tomasz Majewski dla Interii Dawid Tomala był bliski rezygnacji Jak przebiegają przygotowania do mistrzostw świata? - Niestety są one zaburzone. Miałem trzy miesiące wyjęte z życia z powodu COVID-19. To był dla mnie moment rezygnacji. Byłem bliski podjęcia decyzji o tym, by zrezygnować z sezonu. Po rozmowach z bliskimi i z psychologami doszliśmy do wniosku, że nie chcę się poddawać. Trzy miesiące bez treningu to nie jest coś, o czym zawodnik marzy. Szczególnie w środku sezonu. Wracam jednak powoli na dobre tory, a ten medal i wynik są tego najlepszym przykładem. Wyskoczyłem na te mistrzostwa Polski prosto z ciężkiej roboty w Spale. Najgorszy czas już za mną. Wierzę w to, że jeszcze wypracuję dobrą dyspozycję na mistrzostwa świata. Płuca radzą sobie coraz lepiej? - Dają radę. Początkowo czułem się tak, jakby ktoś siedział mi na klatce piersiowej i to powodowało, że nie mogłem trenować na pełnych obrotach. Nie mogłem wziąć pełnego wdechu. To wszystko trwało trochę. Teraz już tego problemu nie ma. Szykuje się pan na 35 kilometrów w mistrzostwach świata, ale spoglądamy też bardziej pod kątem 20 kilometrów w kontekście igrzysk olimpijskich w Paryżu. W lekkoatletycznych mistrzostwach Polski szliście 10 000 metrów, bo podobny dystans będzie w nowej konkurencji olimpijskiej sztafecie chodziarskiej. - To jest parodia, co się dzieje. Na rok przed startem zmieniona została konkurencja. Pojawiła się przy tym wielka niewiadoma z kwalifikacjami. Z tego, co wiem, to będzie tylko jednak możliwość uzyskania takowej dla sztafety. To ma być w przyszłym roku w kwietniu. To jest totalne szaleństwo. Przejście z 50 kilometrów, bo na takim dystansie zostałem mistrzem olimpijskim, na 20 kilometrów albo na dwa razy po 10 kilometrów w sztafecie, to jest duże wyzwanie. Jestem jednak sportowcem i lubię wyzwania. Wierzę, że będę w stanie temu podołać. Większość kariery chodziłem na 20 km. Muszę zatem teraz wrócić do tego i znowu się rozpędzić. Spogląda pan czasami na złoty medal olimpijski? Dodaje motywacji czy raczej jest głęboko schowany? - Staram się nie patrzeć na ten złoty medal. Szukam bowiem w sobie cały czas motywacji. I mam ją. Ktoś mi powiedział, że mogę się już czuć spełnionym sportowcem, ale tak nie jest. Nie czuję jeszcze tego. Wciąż jestem głodny sukcesów. Dlatego przygotowanie do kolejnych igrzysk jest dla mnie priorytetem. Ten medal był dla pana dużym obciążeniem? - Jeżeli słyszysz po raz setny, że masz z zawodów nie wracać bez złota, to na początku się z tego śmiejesz, ale potem to jest męczące. Nie da się zawsze wygrywać. I to chyba wiedzą wszyscy. Nawet najwięksi mistrzowie mają swoje potknięcia. To jest normalne w sporcie. Jestem w tej trudnej sytuacji, że od momentu wywalczenia złota, dwukrotnie zmieniano już dystans. Ja się muszę do tego dostosować. Ludzie myślą, że jak skracają dystans z 50 km do 35 km, to dla mnie będzie łatwiej. To jednak tak nie działa. Organizm przygotowywał się bowiem do prędkości, jakie są na dystansie 50 km. Na tym dystansie poczułem się już idealnie. Teraz jednak trzeba przyspieszyć i organizm się buntuje. Zawsze jest bowiem iść łatwiej w kierunku wytrzymałości niż szybkości. Zdobywał pan złoto na 50 km, a teraz szykuje się na 35 km w mistrzostwach świata, a za rok start na 20 km w igrzyskach. Ile trzeba przejść szybciej na kilometr dystans 20 km w porównaniu do 50 km? - Ponad 30 sekund. To jest kosmos. Jeśli ktoś nie wie, jak to jest, to niech przebiegnie kilometr w 4.30. Tyle, ile szliśmy na 50 km w Tokio. Potem niech spróbuje pobiec kilometr w 4.00. Tak szybko trzeba będzie pokonywać dystans na 20 km. To jest naprawdę przepaść i wielkie wyzwanie, ale realne do zrobienia. Jeśli tylko będzie zdrowie, to wszystko będzie w porządku. Czego możemy się spodziewać po starcie w mistrzostwach świata? - Chcę przełamać złą passę, jaka towarzyszy mi od pewnego czasu. W Gorzowie Wielkopolskim - rozmawiał Tomasz Kalemba, Interia Sport Polka przełamała granice i zaczęła pędzić. Wielka forma mimo kontuzji