Z Limy młodzi polscy lekkoatleci wracają z czterema medalami: trzema srebrnymi i jednym brązowym. Te cenniejsze wywalczyła sztafeta mieszana 4x400 m, Hubert Trościanka w dziesięcioboju i Wiktoria Gadajska w biegu na 400 m przez płotki. Brąz dołożyła Julia Adamczyk w skoku w dal. Do tego było jednak przecież także sporo miejsc tuż za podium i pech naszej gwiazdy w sprintach Marka Zakrzewskiego, który przed półfinałem 200 m doznał kontuzji. A też walczyłby o podium. Ten dorobek na sam koniec zmagań mogły poprawić jeszcze sztafety. Skończyło się jednak na sporym niedosycie, bo trudno inaczej nazwać trzy... czwarte miejsca. Bez najmłodszej olimpijki, a i tak blisko medalu. Jeden błąd przy przekazaniu wszystko zepsuł Cztery medale to dorobek bardzo dobry, a polska lekkoatletyka potrzebuje następców powoli odchodzących już wielkich gwiazd. Pokazały to niedawne mistrzostwa Europy w Rzymie, ale bardziej - igrzyska olimpijskie. W Limie Biało-Czerwoni byli widoczni, choć przecież i tak nie wszystko poszło po ich myśli. Spośród czterech naszych sztafet do finałów nie zakwalifikowali się tylko sprinterzy w 4x100 m - bez Zakrzewskiego nie byli w stanie wbić się do grona ośmiu najlepszych ekip świata. Udało się to juniorkom, w składzie których w półfinale biegła nawet... Julia Adamczyk, czyli nasza medalistka w skoku w dal. W finale jej jednak zabrakło, Oliwia Zimoląg, Klaudia Chrostek, Inga Kanicka i Jagoda Żukowska zajęły czwarte miejsce. Początkowo skończyły na piątej pozycji, ale zdyskwalifikowane za przekroczenie stref zmian zostały drugie na mecie Australijki. Do medalu zabrakło 35 setnych sekundy. Większe nadzieje można było wiązać ze sztafetą w dłuższym sprincie - 4x400 m. Gdyby do Limy poleciała Anastazja Kuś, Polki pewnie walczyłyby nawet o złoto, ale bez niej medal i tak był w zasięgu. Bardzo dobrze na pierwszej zmianie spisała się Dominika Duraj, Wiktoria Gajosz po zejściu do krawężnika znalazła się na czwartej pozycji, ale rywalki miała obok siebie. Polki całkowicie zawaliły jednak drugą zmianę, między Gajosz a Zofią Tomczyk - starsza z zawodniczek pogubiła się, szukała koleżanki na zewnętrznych torach. Tomczyk spadła więc na szóstą pozycję, zdołała jedno miejsce odrobić. A bieg kończyła Wiktoria Gadajska, która półtorej godziny wcześniej sięgnęła po srebro na 400 m przez płotki. Jej zmiana z Tomczyk też nie była idealna, ale później zawodniczka z Radomia zdołała wyprzedzić Norweżkę, a do tego nie dała się Włoszce Elisie Valensin. Brąz Biało-Czerwone przegrały jednak z Brytyjkami o równe dwie sekundy, a to sporo. Ostatnia medalowa szansa Polaków. Było świetnie, czar prysł tuż przed metą Została więc na deser męska sztafeta 4x400 m, kończąca całe mistrzostwa świata. Tu oczekiwania były największe, poza zasięgiem wydawali się być właściwie tylko Amerykanie, mający w swoim składzie wicemistrza świata juniorów Jaydena Daviesa i brązowego medalistę - Sidiego Njie. Bardzo dobrze na pierwszej zmianie zaczął Jakub Szarapo, do Daviesa stracił centymetry. Coś zaszwankowało jednak na jego zmianie z Michałem Kijewskim, bo ten drugi po zejściu się wszystkich sztafet przy krawężniku znalazł się na piątym miejscu. Później jednak nadrobił jedną pozycję, a na trzecim kółko to samo uczynił Jan Śmietanka. Najmłodszy wśród Polaków Stanisław Strzelecki zaczynał więc swoją zmianę trzeci - za USA i RPA. Walka z nimi była nierealna, pierwsi mieli trzeciego zawodnika w zmaganiach indywidualnych, drudzy zaś - mistrza świata Udeme Okona. Strzelecki jeszcze na ostatnim łuku były trzeci, wyglądało to dobrze. W Bańskiej Bystrzycy, gdy w lipcu zdobywał dwa tytuły mistrza Europy U-18 (indywidualnie i w sztafecie), popisywał się znakomitymi końcówkami biegów. Teraz nie wytrzymał, zabrakło sił. Wyprzedził go więc świetnie finiszujący Australijczyk Jordan Gilbert, po raz trzeci skończyło się na czwartym miejscu. Strzelecki będzie mógł jednak walczyć w MŚ U-20 także za dwa lata, na słynnym stadionie w Eugene w Oregonie.