Największe polskie nadzieje przepadły. A finał popisem jednego aktora
Dwa lata temu w mistrzostwach świata w Eugene Damian Czykier był czwarty w wielkim finale, to był jego życiowy sukces. A teraz do gry wszedł jeszcze Jakub Szymański, wyrównał rekord Polski. Wydawało się, że któryś z Polaków powalczy przynajmniej w półfinale, zrobi jeszcze jakąś niespodziankę. Nie udało się, zawiedli. A król wysokich płotków, wręcz cesarz - Grant Holloway znów pokazał swoją wielkość. Uzupełnił kolekcję o złoto, którego dotąd mu brakowało - to olimpijskie. Wygrał finał w czasie 12.99 s.
Gdy w maju Damian Czykier uzyskał w Warszawie czas 13.27 s, a kilka tygodni później Jakub Szymański wyrównał jego rekord Polski (13.25 s), wydawało się, że wreszcie polscy płotkarze odegrają jakąś poważniejszą rolę w olimpijskiej rywalizacji. Mieliśmy ich w konkursie aż trzech, jeszcze Krzysztofa Kiljana, ale wszyscy polegli już w repasażach, przepadli z kretesem. Czykier przegrał z urazem, Szymański z przygotowaniem mentalnym. To nie tak, że mogli awansować do finału i w nim o coś powalczyć, ale żadna konkurencja nie dostarczyła nam takiego rozczarowania.
W wielkim finale Europa była reprezentowana wyłącznie przez Hiszpana Enrique Llopisa, który powtórzył wyczyn Czykiera z Eugene sprzed dwóch lat. Nie potrzebował biegania na poziomie życiówki, a ta wynosi 13.09 s, wystarczyło 13.20 s. By być czwartym płotkarzem świata. I by pokonać słabnącego mistrza olimpijskiego z Tokio Hansle Parchmenta, finiszującego na ostatnim miejscu w czasie 13.39 s.
Grant Holloway mistrzem olimpijskim na 110 m przez płotki
Wygrywając finał trzy lata temu w Tokio, Jamajczyk Parchment o pięć setnych pokonał na pustym stadionie w stolicy Japonii Granta Hollowaya. Znakomity Amerykanin przegrywa rzadko, w hali zaś od dziewięciu lat - w ogóle. Na powietrzu rzadko to się zdarza, ale tamta przegrana o olimpijskie złoto bolała go aż do dzisiaj. Ma 26 lat, trzy złote medale z Dohy, Eugene i Budapesztu, komplet tytułów z hali, a na igrzyskach drugą szansę dostał dopiero dzisiaj.
Zaryzykował, niemal wstrzelił się w strzał startera, zmierzono mu czas reakcji 0.104 s. I tak jakby się zawahał, czy wszystko było OK, bo lepiej od niego ruszył rodak Daniel Roberts, na pierwszej przeszkodzie miał dwie setne zaliczki. A drugą zahaczył i już było wszystko wiadomo. Nikt nie był w stanie gonić Hollowaya, musiał wziąć w tym wybitnym dla amerykańskich lekkoatletów dniu złoty medal.
Finiszował w czasie 12.99 s, jako jedyny poniżej 13 sekund. Srebro wywalczył Roberts (13.09 s), brąz zaś Jamajczyk Rasheed Broadbell (13.09 s). Decydowała fotokomórka i trzy tysięczne sekundy
Holloway ma już niemal wszystko, brakuje mu właściwie tylko jednej rzeczy. Rekordu świata, którego właścicielem od 12 lat jest Aries Merritt. To 12.80 s, obecny mistrz olimpijski w swoim najlepszym starcie, trzy lata temu, uzyskał 12.81 s. I na to będzie teraz polował.
Wyniki finału na 110 m przez płotki
- 1. Grant Holloway (USA) - 12.99 s
- 2. Daniel Roberts (USA) - 13.09 s (13.085)
- 3. Rasheed Broadbell (Jamajka) - 13.09 s (13.088)
- 4. Enrique Llopis (Hiszpania) - 13.20 s
- 5. Rachid Muratake (Japonia) - 13.21 s
- 6. Freddie Crittenden (USA) - 13.32 s
- 7. Orlando Bennett (Jamajka) - 13.34 s
- 8. Hansle Parchment (Jamajka) - 13.39 s