- Oby tylko pogoda dopisała - mówił dzień przed zawodami nasz najlepszy tyczkarz Piotr Lisek, a jego słowom wtórował oszczepnik Marcin Krukowski. No i wykrakali - o ile wiatr wspomagał biegaczy w pierwszej części rywalizacji, to mniej więcej w połowie zmagań nad Poznaniem pojawiły się ciemne chmury, zaczęło lać i potężnie wiać. Do tego zrobiło się zimno. Akurat rozpoczynała się rywalizacja oszczepników, a tyczkarze zaliczyli pierwsze wysokości. Zaraz po tym zaczęli strącać poprzeczkę raz za razem, więc Lisek triumfował z bardzo kiepskim wynikiem 5,41 m. Krukowski z kolei poddał się po dwóch spalonych rzutach - zrezygnował z dalszej walki. - Szkoda ewentualnej kontuzji, to dopiero początek sezonu - narzekał. Ze zmagań po kilku seriach zrezygnowali też trzej inni oszczepnicy, wygrał Fin Toni Keranen ze słabym wynikiem 79,37. Polka powalczyła na setkę, choć specjalizuje się w innym dystansie Szczęście mieli za to ci, którzy do rywalizacji przystąpili jako pierwsi. To właśnie sprinterzy na 100 i 200 m oraz płotkarze na 400 m. Na tym najkrótszym dystansie w rywalizacji pań pewną niespodzianką była porażka piątej sprinterki z igrzysk w Tokio - Szwajcarki Ajli Del Ponte. W pierwszym swoim biegu uzyskała czas 11,39 s, w drugim - 11,41. To o blisko pół sekundy gorzej od jej możliwości. Zaskoczyła za to Brytyjka Imani-Lara Lansiquot, brązowa medalistka olimpijska z Tokio w sztafecie 4x100 m. Stoczyła świetny pojedynek z Anną Kiełbasińską, która pokazała, że potrafi szybko biegać nie tylko na jedno okrążenie. Lansiquot wygrała w czasie 11,15 s, Polka była o 11 setnych wolniejszych. Miała lepsza czas od swojego rekordu życiowego z zeszłego roku, tyle że nieco za mocny był wiatr wiejący w plecy. Wynik więc nie zostanie oficjalnie zaliczony. Wśród mężczyzn triumfował Emilie Erasmus z RPA - z czasem 10,14 s. Kiedyś wygrał z Boltem, w Poznaniu znalazł pogromcę Największą gwiazdą mityngu miał być Yohan Blake - czterokrotny medalista olimpijski, a przede wszystkim dwukrotny mistrz świata z Daegu. Tam sensacyjnie pokonał swojego rodaka Usaina Bolta, choć głównie dlatego, że faworyt został zdyskwalifikowany za falstart. Do dziś Blake ma drugie czasy w historii na 100 i 200 m - w Poznaniu pobiegł tylko na tym drugim dystansie. Widać już, że po dawnej świetności zostały wspomnienia, ale kibice liczyli, że Jamajczyk poprawi 19-letni rekord stadionu Frankiego Fredericksa (20,26 s). Nic z tego - Blake świetnie przebiegł po łuku, ale później zaczął tracić siły. Nie dość, że o poprawieniu rekordu nie było mowy, to jeszcze przegrał z Kanadyjczykiem Brendanem Rodeyem. Czas zwycięzcy - 20,55 s. A skoro Blake zawiódł, to jego miejsce zajęła Pia Skrzyszowska. Młoda Polka wygrała zmagania na 100 m przez płotki w znakomitym czasie 12,68 s - piątym w historii polskiej lekkoatletyki. O jej występie można przeczytać tutaj. Kiełbasińska lepsza od Baumgart-Witan Świetną formę na 400 m przez płotki pokazał wicemistrz olimpijski w sztafecie 4x400 m - Holender Ramsey Angela. Jego rekord życiowy nieco przekracza 49 sekund, na Golęcinie pokonał okrążenie stadionu w czasie 49,34 s. Nieźle także na 200 m pobiegła Dunka Ida Karstoft, dla której 22,81 s to rekord życiowy. A gdy na starcie stanęły panie, które miały zmierzyć się na 300 m, nad stadionem już pojawiły się czarne chmury i wzmógł się wiatr. Zdążyły jednak zakończyć rywalizację, którą z przytupem wygrała Anna Kiełbasińska - niespełna 32-letnia zawodniczka pokazała świetną dyspozycję zimą w hali, teraz też jest w podobnej. Czasem 36,34 s wyrównała swój rekord życiowy, to również najszybszy bieg w tym roku na świecie na owym nietypowym dystansie. Dopiero trzecia była inna nasza medalistka z Tokio, Iga Baumgart-Witan, która na finiszu przegrała jeszcze o 0,01 s z Kingą Gacką. - Jestem zadowolona - mówiła mimo wszystko bydgoszczanka chwilę później. Kiełbasińska była jednak szysza od nich o blisko sekundę. Deszczowy pech polskich mistrzów olimpijskich A gdy już lunęło, zaś wiatr zaczął wyginać stojące przy stadionie namioty, do rywalizacji na tym dystansie przystąpili panowie. Może jeszcze pierwsza seria odbyła się w znośnych warunkach - wygrał ją Francuz Muhammad Kounta (33,49 s) przed Jakubem Rzeźniczakiem (33,71 s). Faworyci pobiegli już w najgorszych warunkach, w potwornym deszczu. Nie zawiódł nasz as, Karol Zalewski (33,23 s) - o dwie dziesiąte wyprzedził Holendra Liemarvina Bonevacię, a dopiero czwarty był Dariusz Kowaluk, drugi, obok Zalewskiego, nasz mistrz olimpijski z Tokio w sztafecie mieszanej. W Poznaniu przegrał jeszcze z 20-letnim Danielem Sołtysiakiem z Gorzowa. Z barierą dwóch minut na 800 m kobiet chciała się zmierzyć Angelika Sarna - miała nawet zająca na pierwszym okrążeniu. W zimnie i na mokrej nawierzchni drugie kółko pokonała jednak w 66 sekund, więc o dobrym czasie nie było już mowy. Ale i tak wygrała przed Anną Wielgosz.