Alica Schmidt w tym roku szykowała formę na mistrzostwa świata w Budapeszcie. Reprezentantka Niemiec pobiegła w finale sztafety mieszanej 4x400m, jednak nie może być usatysfakcjonowana z występu swojej drużyny, która uplasowała się tuż przed Polską, na siódmym miejscu. Choć 24-latka nie przywiozła z imprezy żadnego medalu, w żaden sposób wyniki, jakie osiągnęła na MŚ, nie przełożyły się na jej popularność. Młoda sportsmenka swego czasu została okrzyknięta przez kibiców "najpiękniejszą lekkoatletką świata" i jak można zauważyć, wcale nie ma problemów z pozowaniem przed kamerą. Reprezentantka Niemiec poza treningami skupia się na prowadzeniu swojego Instagrama. Na portalu społecznościowym obserwuje ją 4,7 mln użytkowników. Wiadomo jednak, dlaczego akurat dużą uwagę poświęca mediom społecznościowym. Wyszedł w butach, wrócił w klapkach. "Przygoda życia" dyrektora Diamentowej Ligi w Polsce Nieciekawa sytuacja "najpiękniejszej lekkoatletki". Wcale nie jest tak kolorowo Okazuje się, że choć Schmidt znana jest w Niemczech, to w kwestii zarobków w sporcie nie ma się czym pochwalić. Biegaczka postanowiła w końcu przerwać milczenie i opowiedziała o problemach, z jakimi na co dzień muszą mierzyć się lekkoatleci w jej kraju. Alica koszty podróży, czy zakwaterowanie w hotelu niekiedy musi opłacać z własnej kieszeni. Inni zawodnicy wstępują do Bundeswehry lub Policji Federalnej. Według kobiety sportowiec zarabia w Bundeswehmie około 2500 euro miesięcznie. Jedyny warunek: trzeba być na kursie od czterech do sześciu tygodni. A jak z finansami radzi sobie "najpiękniejsza lekkoatletka"? "Jestem naprawdę szczęśliwa, że zarabiam w mediach społecznościowych i dzięki temu mogę oszczędzić sobie jakieś dodatkowej pracy" - przyznała Niemka. Świetne wieści od Anny Kiełbasińskiej. Sama się tego nie spodziewała