Natalia Kaczmarek ma na koncie dwie kolejne wygrane w biegu na 400 metrów. Najpierw w piątek, 2 czerwca, triumfowała w Diamentowej Lidze we Florencji, a kilkadziesiąt godzin później była najlepsza w Memoriale Janusza Kusocińskiego, który odbywał się na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Na polskiej ziemi Kaczmarek uzyskała 50,02 sek. Po zawodach żałowała, że tak niewiele zabrakło do złamania bariery 50 sekund. Przerwana seria naszego mistrza. Porażka przyszła w Polsce. Padł rekord kraju Mistrzowska taktyka Natalii Kaczmarek - Oczywiście cieszyłam się z wygranej i wyniku, ale był lekki niedosyt, bo było blisko złamania granicy 50 sekund. Zabrakło trzech setnych sekundy, a to jest jak mrugnięcie. Mam nadzieję, że niebawem pobiegnę poniżej 50 sekund - dodała nasza znakomita lekkoatletka, która z każdym biegiem nabiera większej pewności siebie. Widać też, że biega na dużym luzie, co zwiastuje, że może osiągać tego lata naprawdę niesamowite wyniki. Nasza mistrzyni widzi duże rezerwy Ważne jest też to, że 25-latka nie jest zbyt mocno eksploatowana przez trenera Marka Rożeja. On wciąż nie stosuje katorżniczego treningu, co zresztą podkreśliła sama zawodniczka. Nawet śmiała się, że zajęcia mogłyby być nieco cięższe, to wtedy być może przyszłyby lepsze wyniki. Tutaj Kaczmarek widzi u siebie wciąż rezerwy. - Myślę, że trener zostawia sobie te większe obciążenia na kolejne lata, bo przede mną - mam nadzieję - co najmniej dwa starty w igrzyskach olimpijskich - powiedziała. Kaczmarek przyznała, że nie stara się równać do znakomitej Holenderki Femke Bol, która świetnie biega 400 metrów przez płotki, ale też płaskie 400 metrów. - Nie wiem, czy jestem tak utalentowana jak Femke. Nie staram się patrzeć na nikogo, ale staram się gonić swoje rezultaty. Chcę się poprawiać z roku na rok - mówiła Polka. - Cieszę się, że jestem w stanie rywalizować z najlepszymi na świecie i cały czas jestem w światowej czołówce. To mnie mobilizuje i daje dużą pewność siebie - dodała. Czas rewanżu Kaczmarek ma na ten sezon jeden cel. Chce wziąć rewanż za ubiegłoroczne mistrzostwa świata w Eugene. Tam jechała w znakomitej formie, ale choroba sprawiła, że nie była w stanie nawiązać walki z najlepszymi. Nie uratowała też naszej sztafety przed wielką wpadką, jaką był brak awansu do finału. Niepowodzenie w USA powetowała sobie w mistrzostwach Europy w Monachium. Tam została wicemistrzynią Starego Kontynentu na 400 m, a razem z koleżankami sięgnęła po srebrny medal w sztafecie 4x400 m. - Rewanż za mistrzostwa świata? Staram się nie myśleć w ten sposób, tylko robię swoje. Rzeczywiście mam jednak mały niedosyt związany z ubiegłym rokiem, no tam było mnie stać na finał, ale jednak w nim nie pobiegłam. Będę chciała to jednak zrobić w tym roku w Budapeszcie - zapowiedziała Kaczmarek. Polka w już w najbliższy piątek, 9 czerwca, wystąpi w kolejnym mityngu Diamentowej Ligi. Tym razem w Paryżu. Rywalkami Kaczmarek, która jest liderką cyklu, będą naprawdę znakomite zawodniczki. W tym liderka światowych tabel Marileidy Paulino z Dominikany. Złamanie, borelioza, zmiany trenerów. Polska gwiazda w opałach