W piątek Farah po raz pierwszy w karierze wystąpi w Dausze w mityngu Diamentowej Ligi, ale na nietypowym dla siebie dystansie 3000 m. - To na pewno nie będzie spacer w parku. Nie startowałem w tak silnie obsadzonym biegu od mistrzostw świata w 2013 roku i nie mogę się już doczekać - powiedział. Farah w tym roku udowodnił już, że jest bardzo dobrze przygotowany, ale nie na bieżni. W ramach przygotowań do sezonu pobiegł półmaraton i... poprawił rekord Europy - 59.32. - Moim celem jest w piątek sprawdzenie siebie. Jestem bardzo podekscytowany i sam jestem ciekaw, na co mnie teraz stać - przyznał. Po starcie w Dausze, Farah wróci do Stanów Zjednoczonych, gdzie będzie przygotowywać się do kolejnego startu - 30 maja w Diamentowej Lidze w Eugene. Tam wystąpi na 10 000 m. Urodzony w Somalii lekkoatleta jeszcze nie podjął decyzji, czy w sierpniowych mistrzostwach świata w Pekinie rywalizować będzie na dwóch dystansach. Wszystko zależy od tego, w jakiej będzie dyspozycji. - Jeśli mój organizm mi na to pozwoli, to na pewno będę chciał obronić oba tytuły mistrzowskie, ale prawda jest taka, że nie jestem młodszy i teraz już muszę uważać na to, jakie sygnały dostaję od swojego ciała - zaznaczył. Po igrzyskach w Rio de Janeiro zamierza już całkowicie skupić się na maratonie. - Taki mam cel i mam nadzieję, że uda mi się odpowiednio przygotować do tak morderczego dystansu - dodał Farah. Mityng w Dausze rozpocznie się o godz. 16.30 czasu polskiego. Na starcie stanie czworo Polaków - Żaneta Glanc w konkursie rzutu dyskiem, Justyna Kasprzycka w skoku wzwyż, Renata Pliś w biegu na 1500 m i Piotr Lisek w skoku o tyczce.