Porażka, choć bywa mniej lub bardziej spodziewana, zawsze jest dla sportowca bolesna. Przekonał się o tym Mo Farah, który w poniedziałek wziął udział w zawodach Vitality London 10 000. Słynny biegacz stanął na linii startu na specjalne zaproszenie. Jako elitarny zawodnik otrzymał oprócz numeru z nazwiskiem wynagrodzenie w wysokości kilku tysięcy euro za to, że zdecydował się na występ. To nie był jednak dzień dla czterokrotnego mistrza olimpijskiego. Biegacz przegrał o cztery sekundy z klubowym zawodnikiem, który w dodatku musiał zapłacić wpisowe za start. Czytaj też: Caster Semenya pokonana na mistrzostwach kraju Pogromca Mo Faraha świętuje Ellis Cross przebiegł dystans w czasie 28:40. Jeszcze niedawno jego rekord życiowy był o ponad minutę gorszy (29:53), co tylko dodaje smaczku jego wyczynowi. "Właśnie pokonałem najlepszego sportowca wszechczasów!" - napisał na Instagramie szczęśliwy Ellis Cross. 25-latek stał się sensacyjnym zwycięzcą biegu. Pokonanie tak utytułowanego zawodnika sprawiło, że w niecałe pół godziny stał się prawdziwą gwiazdą. Nazwisko lekkoatlety jest dziś wymieniane w wielu portalach informacyjnych i prasie. Został nawet zaproszony do śniadaniowego wydania BBC. W tym samym czasie gorzką porażkę przeżywa Mo Farah. Wielokrotny mistrz świata w biegu na 5 000 i 10 000 metrów powiedział tuż po swoim występie, że jego kariera zbliża się do końca. Nie ukrywał tego w rozmowie z mediami, będąc wyraźnie przybitym porażką. 39-latek wyraźnie zaznaczył, że nie jest już młodym sportowcem, a przed nim dużo pracy, żeby być "w przyzwoitej formie". Sportowiec dodał, że jakiś czas temu doznał między innymi przeciążeniowego złamania stopy. Problemy wystąpiły zimą i nie pozwoliły mu biegać przez trzy miesiące. Znany ze skromności lekkoatleta nie ma jednak zamiaru usprawiedliwiać się w ten sposób. Mo Farah zakończy karierę? Choć Mo Farah nie zrobił minimum na mistrzostwa świata, po ostudzeniu emocji powiedział, że zamierza przygotować się na Igrzyska Wspólnoty Narodów, a także na sierpniowe mistrzostwa Europy w Monachium. "Nie dostałem wpisowego dla elity. Zostałem odrzucony. Musiałem spać we własnym łóżku, obudzić się o szóstej rano i wsiąść do pociągu. Nie miałem swojego imienia na numerze startowym. Kiedy biegłem, wszyscy wołali do Mo, bo wiedzą, kim on jest. Nikt nie wiedział, kim ja jestem, a jestem zwykłym biegaczem klubowym" - powiedział Cross. 25-latek z pewnością przeżywa jeden z najlepszych momentów w swojej biegowej karierze. Starszy od niego Mo przyznał natomiast, że w najbliższym czasie zamierza szczerze porozmawiać o swojej przyszłości z żoną, która w pełni poświęca się słynnemu lekkoatlecie i ich dzieciom. Na ten moment mistrza olimpijskiego można spodziewać się w wyścigach ulicznych. W ubiegłym roku Brytyjczyk nie zdołał uzyskać minimum na igrzyska w Tokio, uzyskując czas gorszy o 19 sekund od wymaganego. Dystans 10 000 m pobiegł wówczas w czasie 27:47,04. Jego rekord życiowy na tym dystansie wynosi 26:46,57 i pochodzi z 2011 roku. Do dzisiaj jest to rekord Europy. Warto dodać, że najlepszy polski wynik wynosi 27:53,61 i został ustanowiony w 1978 roku przez Jerzego Kowola.