Klaudia Kazimierska zajęła dziesiąte miejsce w finale biegu na 1500 metrów w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Polka po biegu przyznała, ze to był najgorszy występ pod względem taktycznym w tej imprezie. Było też jednak szybko i nasza lekkoatletka trochę się podpaliła. Tu miała biec Natalia Kaczmarek. 10 setnych od rekordu świata, 50 metrów przewagi Amerykańskie myślenie Klaudii Kazimierskiej. Dzięki temu wie, że może wszystko Początkowo 22-latka biegła w ośmioosobowym pociągu, ale z czasem zaczęła odstawać. Spadła nawet na ostatnie miejsce, ale wtedy górę wzięła jej ambicja. Niesamowicie przyspieszyła i na mecie zameldowała się jako dziesiąta z nowym rekordem życiowym - 4.00,12 sek. - Nie chciałam być ostatnia w finale, stąd tek mocny bieg w końcówce. Na ostatniej prostej koniecznie chciałam kogoś wyprzedzić, żeby sobie coś udowodnić - dodała. Dwa lata temu Kazimierska wyjechała do Stanów Zjednoczonych. Tam trenuje i studiuje w Eugene w Oregonie. W mekce amerykańskiej lekkoatletyki. - Wraz z momentem wyjazdu rozpoczęłam projekt Los Angeles 2028. Paryż był tak po drodze, ale cały cykl to jest właśnie droga do LA. Wydaje mi się z moim sztabem przygotuję się do szybkiego biegania w kolejnych igrzyskach - mówiła. U 22-latki widać zmianę mentalności. Ona chce przeć do przodu i cieszy się każdym startem. Ameryka wywarła już duży wpływ na jej mentalne nastawienie. - Tam nauczyłam się, że mogę wygrywać z każdym i każdy może wygrywać ze mną. Na linii startu wszystkie jesteśmy równe. Mamy ten sam dystans. Życiówki nie biegają. Teraz bardziej też wierzę w siebie. Trenerzy zachęcają do pozytywnego myślenia. Cały czas powtarzają, że możemy wszystko. Może mówią, że będzie ciężko, ale dodają od razu, że dam radę. Jeśli ciągle sobie powtarzasz, że będzie dobrze, to dlaczego miałoby tak nie być - zakończyła. Z Paryża - Tomasz Kalemba, Interia Sport