W rywalizacji kobiet brakowało tylko Chinki Zheng Weng, która w Tokio była druga. Była za to trzykrotna mistrzyni olimpijska Anita Włodarczyk i brązowa medalistka Malwina Korpon, a także czwarta w igrzyskach Alexandra Tavernier i szósta Rumunka Bianca Ghelber. 80 metrów poza zasięgiem Włodarczyk na listach światowych jest na razie druga. W Nairobi rzuciła 78,06 metra. - Sport nadal mnie bawi i nadal sprawia radość. Z Bydgoszczy mam bardzo dobre wspomnienia. Rok temu właśnie tu nastąpił przełom w sezonie olimpijskim. Teraz czuję się mocniejsza i chcę pobić rekord sezonu - podkreślała. Polka szykuje formę na tegoroczne mistrzostwa świata i mistrzostwa Europy. Czeka też na kolejny rzut ponad 80-metrowy - nie udało się to jej od 2017 roku. Z drugiej strony nie było to jej potrzebne bo do złota olimpijskiego w Tokio wystarczyło 78,48 metra. Włodarczyk wolno się rozkręcała Parząc na tegoroczne rekordy rywalek nie było wątpliwości, kto jest zdecydowanym faworytem. Między Włodarczyk, a drugą Kristo Tervą były prawie cztery metry różnicy. Mało tego - żadna z rywalek w całej karierze nie rzuciła tak daleko jak miesiąc temu Polka. Zresztą Włodarczyk niemal równo 12 lat temu po raz drugi w karierze pobiła rekord świata właśnie w Bydgoszczy (wtedy 78,30 m). Pierwszy rzut Polki był jednak zaskoczeniem. Dawno młot nie wylądował tak blisko - 68,14. Po pierwszej serii była dopiero szósta. Niewiele lepiej było po kolejnej rundzie - 69,48, a prowadziła druga z Polek - Kapron. 74 metry wystarczyły Wszystko wróciło do normy w trzeciej serii. Wtedy Włodarczyk rzuciła młot na odległość 73,98 metra i objęła zdecydowane prowadzenie - miała 2,5 metra przewagi nad drugą zawodniczką. Wygrała z wynikiem 74,13 metra. Druga była Hanna Skydan z Azerbejdżanu (73,19), a trzecia Kopron (72,44).