Eliminacje w poniedziałek, półfinał w środę, finał - w piątek. To był plany na indywidualne starty Natalii Kaczmarek w Paryżu. A na sam koniec finał sztafet, gdyby Polki do niego awansowały. Warunkiem realizacji był przyzwoity bieg w dzisiejszej sesji przedpołudniowej, miejsce w pierwszej trójce. Zanim najlepsza polska specjalistka od 400 metrów pojawiła się na starcie, w innych biegach pojawiły się trzy jej wielkie rywalki w walce o olimpijskie podium. Najpierw reprezentująca Bahrajn Salwa Eid Naser (49.92 s, zwalniając na końcu), była mistrzyni świata, której forma wyraźnie szła w górę. A gdy z Polką spotkały się w rywalizacji w Diamentowej Lidze w Paryżu miesiąc temu, Kaczmarek wygrała o kilka tysięcznych sekundy. Zawiodła zaś mistrzyni USA Kendall Ellis, spadła do repasaży. Później zaś mająca najlepszy czas w tym roku Nikisha Pryce - Jamajka wygrała drugi bieg, z czasem 50.02 s. Trzeci padł z kolei łupem Brytyjki Amber Anning (49.68 s), która ograła na finiszu zwalniającą Lieke Klaver (49.96 s). Czwarty bieg z udziałem Natalii Kaczmarek. A obok niej wspaniała sprinterka broniąca złota z Tokio Najgroźniejszą rywalką Polki miała być Sada Williams, z którą Kaczmarek do samej kreski biła się o srebro w zeszłorocznych mistrzostwach świata w Budapeszcie. Wtedy, zawodniczka z Barbadosu też nie imponowała formą przed tą najważniejszą imprezą sezonu, leciała na Węgry z czasem 50.00 s, uzyskanym miesiąc wcześniej w Monako. A później, w starciach z Polką, odjęła z tego ponad cztery dziesiąte. W tym roku zaś w mistrzostwach Jamajki finiszowała w 49.80 s - rezultat niezbyt imponujący, patrząc na czasy uzyskiwane ostatnio w USA i Europie, ale to było przecież pięć tygodni temu. Williams nie startowała w ostatnim czasie, szlifowała formę - inaczej niż Kaczmarek. Dziś zaś spotkały się w jednym biegu. Trudo było się spodziewać, by ktoś jeszcze mógł powalczyć z Polką, choć w stawce była przecież broniąca złota w Tokio, pierwsza także w Rio de Janeiro - Shaunae Miller-Uibo. Bahamka miała kiedyś jeden z lepszych wyników w historii tego dystansu, 48.36 s, ale po przerwie macierzyńskiej nie wróciła już do takiej dyspozycji. Mało tego, po całkiem udanych dla niej eliminacjach sztafet w Nassau na początku maja, doznała kontuzji. Zrezygnowała z mistrzostw Bahamów, wydawało się, że straciła szansę a indywidualny występ w Paryżu, ale po relokacjach - jak Justyna Święty-Ersetic, znalazła się w stawce. Polka pobiegła w swoim stylu, kontrolując sytuację. Po wyjściu na ostatnią prostą wyraźnie prowadziła, miała kilka metrów zaliczki nad Williams i Kubanką Roxaną Gomez. I wygrała - w 49.98 s. Gomez finiszowała druga (50.38 s), Williams trzecia (59.45 s). Miller-Uibo zeszła zaś w połowie przestała biec, wydawało się, że zeszła z bieżni. A ona doszła do mety półtorej minuty po wszystkich. Sędziowie najpierw ją zdyskwalifikowali, później przywrócili do klasyfikacji z czasem... 2:22.29. Formalnie może więc we wtorek powalczyć w repsażu. Po Kaczmarek pokazała się zaś mistrzyni świata Marileidy Paulino, był to bieg niewyobrażalny, tak wielką uzyskała przewagę. Miała kilkanaście metrów przewagi, zwalniała na końcu, a i tak uzyskała czas 49.42 s. Ostatnią serię wygrała zaś Rhasidat Adeleke - w 50.09 s.