Chronologicznie to właśnie najważniejszy człowiek u boku Fajdka, trener Szymon Ziółkowski, rozpętał pierwszą aferę, gdy kadra doleciała już do Stanów Zjednoczonych. Mistrz olimpijski z Sydney nagrał filmik z pokoju w ośrodku uniwersyteckim w Seattle, w którym zamieszkali nasi lekkoatleci przed startem mistrzostw. Materiał opublikował na swoim koncie instagramowym, a krótki monolog skwitował stwierdzeniem: "no więzienie". Później, gdy czempionat już się rozpoczął, w obozie "biało-czerwonych" dochodziło do kolejnych głośnych konfliktów. Mocne słowa krytyki pod adresem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki sformułowała wieloboistka, Adrianna Sułek, czwarta zawodniczka w siedmioboju. A jakby tego było mało "bomba" wybuchła tam, gdzie od lat kibice podziwiali głównie sukcesy, czyli w kadrze 400-metrowców. Drastyczna zmiana przepisu, o której nasz sztab dowiedział się krótko przed startem, sprawiła, że konflikt przeniósł się do przestrzeni medialnej, gdzie swoje oświadczenie przekazała Anna Kiełbasińska, a później przetoczyła się lawina. Po powrocie kadry z USA temat ciągle jest bardzo żywy, a w rozmowie z "Faktem" w temacie owianych złą sławą wydarzeń odpowiadał Paweł Fajdek. Nasz pięciokrotny mistrz świata, którego spektakularna passa trwa od 2013 roku, został zapytany wprost, ze wskazaniem, że przecież sam w trakcie mistrzostw też wrzucił kamyczek do ogródka związku. - Bywało gorzej, i to 15 razy gorzej, ale bywało też lepiej. (...) Mieliśmy łóżka, mieliśmy jedzenie, no obiekty były też super, problematyczna była droga na stadion i z powrotem, tam było dużo schodów, ale no nie są to rzeczy, o które związek wypytuje w momencie organizacji zgrupowania. Nie możemy nikogo winić, po prostu takie były warunki i trzeba było się dostosować. Jeżeli ktoś uważa, że powinien być wieziony rydwanami na trening i z niego zwożony, no to troszeczkę warto przykucnąć i zastanowić się nad sobą - stwierdził 33-latek, odnosząc się do słów krytyki ze strony tych koleżanek i kolegów, którzy zgłaszali problem m.in. niedostatecznych warunków oraz na kwestie zakwaterowania. Zastanawiająca była także kolejna wypowiedź Fajdka. Jasno z niej nie wynika, z jakich pobudek młociarz nie ma zamiaru formułować w stronę związku żadnych zastrzeżeń. Za to wyraźnie odnosi się do czasu, w którym różne wypowiedzi trafiały do opinii publicznej i ten fakt ocenia jednoznacznie. - Uważam, że był to najgorszy moment, w którym można było się odezwać i zamiast cieszyć się z rekordów Polski, z najlepszych osiągnięć w życiu, to po prostu wszystko zostało stłumione aferami, które są niepotrzebne. Zaraz mamy mistrzostwa Europy, jeżeli tutaj nie poszło i ktoś czuje niedosyt, to powinien skupić się na tym, żeby w Monachium wystartować, zdobyć medal i wtedy można sobie skakać do gardeł, jeżeli są postawy. Ja nie zamierzam na tym etapie poruszać żadnych tematów, związanych ze związkiem, bo jest mi po prostu nie na rękę. Chcę się w spokoju przygotować, zostały mi trzy tygodnie tego sezonu i mam zamiar to wykorzystać jak najlepiej - powiedział Fajdek. Czy to oznacza, że po zmaganiach w Niemczech również mistrz globu opowie o wszystkim, co dziś woli skrywać? Czas pokaże...