Noah Lyles przed igrzyskami olimpijskimi w Paryżu przez wszystkich ekspertów wskazywany był jako ten, który po prostu musi wrócić z Francji z dwoma olimpijskimi złotymi medalami w sprincie. Amerykanin miał wygrać zarówno bieg na 100. metrów, jak i 200. metrów. W obu tych konkurencjach to właśnie Lyles był murowanym faworytem. Kuriozalna przerwa w meczu o finał. Polski sędzia musiał się tłumaczyć z nieswojej winy Gdy spojrzało się bowiem na tegoroczne wyniki to w obu tych konkurencjach Lyles był w samej czołówce, a mówiło się, że jeśli gdzieś ma tego złota nie zdobyć, to na tym krótszym dystansie. Ostatecznie jednak sięgnął po upragniony tytuł mistrza olimpijskiego na dystansie stu metrów, na którym wcześniej dominował przez lata Usain Bolt. Finał "setki" rozgrywany był na żyletki. Cała ósemka walczących o medale zmieściła się w dziesięciu sekundach, a o tytule Lylesa decydowało pięć tysięcznych sekundy. Noah Lyes pobiegł po brąz z zakażeniem. Szokujące wyznanie mistrza olimpijskiego Amerykanin poprawił także swój najlepszy wynik w sezonie. Wszystko wskazywało więc na to, że do Francji przyjechał perfekcyjnie przygotowany i wyjedzie z dwoma złotymi medalami. Bieg na 200 metrów całkowicie zmienił jednak tę perspektywę, bo Lyles ukończył go dopiero jako trzeci, co jest wręcz sensacją. Do zwycięzcy - Letsile Tebogo Amerykanin stracił ponad dwie dziesiąte sekundy. Największy hit igrzysk rozstrzygnięty, Bol starła się z McLaughlin. Rekord świata Po biegu do razu udał się do lekarza, widać było, że coś złego dzieje się z Amerykaninem. Błyskawicznie usiadł na wózku inwalidzkim i poddał się diagnozie, a ta jest bolesna i być może niweczy szanse na medal w sztafecie, choć Lyles znał ją wcześniej, ale nikomu nie przekazał. Okazuje się bowiem, że we wtorek zdiagnozowano u niego zakażenie koronawirusem, a mimo tego podjął się startu i walki o medale. Można więc śmiało powiedzieć, że z COVIDEM w organizmie pobiegł po brąz igrzysk olimpijskich. Lyles w rozmowie po biegu przyznał, że on sam nikomu nie powiedział o swoim zakażeniu z wyjątkiem najbliższych w postaci swojej mamy oraz sztabu medycznego. Amerykanin przechodził dobrowolną kwarantannę w hotelowym pokoju, ale nie chciał, aby rywale wiedzieli o jego problemach zdrowotnych. Ze stadionu tym razem wychodził już w maseczce. Wobec tego wszystkie ten brązowy medal nie jest już raczej "tylko" brązowym medalem, a czymś zdecydowanie więcej.