- Przed atakiem wysokości 2.40 metra chciałem ubrać moją koszulkę, patrzę i nie widzę jej na torbie, gdzie ją wcześniej położyłem (po każdej próbie skoczkowie przebierają bieliznę na bawełnianą, by nie wychłodzić ciała - przyp. red.). Postałem tak półnagi, dopóki swojej nie pożyczył mi kolega z reprezentacji - Andriej Silnow - opowiadał Iwan Uchow. Kłopotu Rosjaninowi nie sprawił pewnie zwyczajny złodziej, tylko kolekcjoner pamiątek sportowców, choć to oczywiste, że na giełdach internetowych koszulka mistrza olimpijskiego może osiągnąć poważną cenę. Bez względu na to, kto dopuścił się tego czynu, organizatorzy powinni się wstydzić, że na stadionie, na którym jest tyle zabezpieczeń i kontroli, doszło do takiego incydentu! I nie wychwyciła tego żadne kamera?! - Pytałem rywali, czy przez przypadek nie zabrali mi koszulki, ale nikt nic nie wiedział. Najważniejsze, że mnie ta sytuacja nie wyprowadziła z równowagi, a i sędziowie nie mieli nic przeciwko temu, abym ostatni skok wykonał w koszulce kolegi - opowiadał Uchow. Gdy Uchow skakał jak w transie (2.33, 2.36 i 2.38 m pokonał przy pierwszym podejściu), próbował nawiązać z nim walkę Amerykanin Erik Kynard, który po strąceniu 2.36 m podwyższył poprzeczkę na 2.38, a w ostatnim podejściu nawet na 2.40 - wszystko bez skutku. - Ja byłem spokojny widząc to, co wyprawia Amerykanin. Wiedziałem, że im wyżej stawia sobie poprzeczkę, tym mniejszą szansę ma na jej pokonanie - opowiadał Uchow. Kynard musiał zadowolić się srebrnym medalem. Przyznano za to aż trzy brązowe, gdyż na wysokości 2.29 m udział w konkursie zakończyli: Katarczyk Mutaz Barshim, Kanadyjczyk Derek Drouin i Brytyjczyk Robert Grabarz, którego dziadek był Polakiem. Z Londynu Michał Białoński