Andrzej Klemba: Kiedy byłem dzieckiem byłem pod wrażeniem rywalizacji Carla Lewisa i Bena Johnsona, później zdyskwalifikowanego za doping. Kto był twoim idolem? Marcell Jacobs: Na początku skakałem w dal i moim idolem był mój Andrew Howe, mój rodak i rekordzista kraju. Na nim się wzorowałem. Kiedy jednak przestawiłem się na sprint, to oczywiście Usain Bolt. Gdzie leży granica w sprincie? - Nie lubię takiego podejścia, że jest granica, której nie da się pokonać. Myślenie o limicie sprawia, że sam go sobie stawiasz. Dlatego się nie zastanawiam się nad tym, tylko pracuje po to, by ciągle być lepszym. Najważniejsze informacje z Zimowych Igrzysk Olimpijskich - przeczytaj! Można pobiec szybciej niż 9,58 s na 100 metrów? - To rekord bardzo trudny do pobicia, ale skoro człowiek go ustanowił to i człowiek jest w stanie go poprawić. Więc ktoś na pewno może to zrobić. Zacząłeś biegać po tym jak karierę zakończył Usain Bolt i kilku świetnych Jamajczyków. Jesteś szczęściarzem? - Nie sadzę, że miałem szczęście. W igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro Bolt wygrał z czasem 9,81 s. Ja w Tokio pobiegłem o jedną setną sekundy szybciej. Rekordy życiowe tych, którzy byli w ostatnim finale olimpijskim też były świetne, co pokazuje, że poziom był wysoki. Teraz rzeczywiście nie ma takiego dominatora jak Bolt, ale jest szersze grono zawodników, którzy biegają bardzo szybko i na zbliżonym poziomie. To nie nasza wina, że Bolt zakończył karierę. Właśnie rozpoczął się sezon halowy. W Berlinie pobiegłeś 6,51 s na 60 m. Plan na Łódź zakłada pobicie rekordu życiowego - 6,47? - Po sześciu miesiącach właściwie bez rywalizacji potrzeba trochę czasu, by odzyskać rytm. Cel rzeczywiście jest taki, by pobiec szybciej niż w Berlinie, a wtedy będą duże szanse na nową życiówkę. Rok temu rekord ustanowiłem w Toruniu i - jak się okazało - to była zapowiedź świetnego sezonu. Zdobyłem wtedy pierwszy ważny medal - halowego mistrza Europy. Ten sezon będzie długi i ciekawy. Mam nadzieję, że dobry start w Łodzi będzie znów zapowiedzią świetnego roku. Kiedy startują Polacy? - Zobacz terminarz! Powiedziałeś, że ten sezon będzie dłuższy, ale tym razem będziesz już faworytem. To pomaga czy wręcz przeciwnie? - Zawsze chciałem być faworytem, więc nie będę miał problemu, by dobrze poczuć się w tej roli. Sezon halowy będzie bardzo ważny, by przygotować formę do zawodów na otwartym stadionie. A w tym roku czekają mnie mistrzostwa świata i Europy. Oglądasz igrzyska w Pekinie? Włochy mają już osiem medali, ale w narciarstwie alpejskim tylko jeden. - Staram się oglądać igrzyska na tyle na ile pozwalają mi treningi i podróże. Śledzę przede wszystkim włoskich olimpijczyków i cieszę się, że mamy już sporo medali. Nie zawsze przewidywania przed igrzyskami się sprawdzają. W Tokio też nie miało być jakoś dobrze, a w lekkiej atletyce zdobyliśmy pięć złotych medali. Jesteś w Polsce po raz piąty. Dobrze się tu czujesz? - Jesteście świetnymi gospodarzami. Szkoda, że rok temu nie było kibiców na trybunach podczas mistrzostw Europy w Toruniu. Teraz ma ich trochę być. Podczas startów polska publiczność zawsze jest głośna i pomaga. A ja lubię taki doping. Dlatego chętnie tu wracam.